piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 37


37. Coby nie było za różowo... Czy ja już mówiłam, jak mnie czasami własny Loki wkurza? Gdyby nie to, że jest postacią mojego własnego bloga, chyba bym go wykopała z Asgardu i zabrała wszystko, żeby się nauczył doceniać to, co ma. No, ale mimo wszystko nadal go kocham ;)


"Tyle straciłam z obawy przed utratą."
~ Paulo Coelho

W ciągu najbliższych kilku dni konflikt narósł do tego stopnia, że Asgardczycy wyruszyli na ulice, buntując się i skandując obelżywe hasła pod pałacem. Loki chciał utrzymać Lanę jak najdalej od tego wszystkiego, ale w końcu stało się to niemożliwe. Wyznał jej więc całą prawdę o tym, że Rada już wie, że zdradził.
 - Przecież wygrałeś wojnę! - powiedziała któregoś wieczoru dziewczyna. - Dałeś im więcej ziem, więcej władzy, czego jeszcze chcą?
 - Czego chcą? - spojrzał na nią, jakby zwariowało.  - Jotthunowie przelali tyle krwi Asgardczyków teraz i w przeszłości, że woleliby, żeby Asgard przestał istnieć niż gdyby miał nimi rządzić syn króla Jotthunheim. Teraz, kiedy jeńcy zaczęli z nimi współpracować, to tylko kwestia czasu, kiedy dowiedzą się o moim pochodzeniu.
 - Co zrobimy?
 - Co ZROBIĘ. - rzekł z naciskiem.  - Nie będziesz się mieszała do tych spraw, jasne?
 - Nigdy mi na coś takiego nie pozwalasz! Nie jestem dzieckiem, tylko twoją przyszłą żoną! - oburzyła się, patrząc na niego gniewnie.
 - I właśnie dlatego będziesz trzymać się daleko od wszystkiego, co może ci zagrażać.
 - Oczywiście! Najłatwiej jest mnie usunąć w cień! Myślisz, że wierzę  tylko w ten jeden powód? Wiem, że po prostu znów chcesz knuć i grać nieczysto. Robiłeś to już wiele razy. Pamiętasz, jak zniszczyłeś szpital, jak ginęli przez ciebie ludzie, jak toczyły się niezliczone walki? Wiesz, jak się wtedy czułam? Teraz, kiedy znowu zrobisz coś tak paskudnego, będę czuła się dokładnie tak samo!
 - Przerabialiśmy to już milion razy! Wiedziałaś, z kim się wiążesz. Nie oszukiwałem cię, wiedziałaś od początku, jaki jestem i że muszę nieraz robić coś, co tobie absolutnie się nie spodoba - warczał wściekle, będąc u kresu wytrzymałości. Prawdę mówiąc spodziewał się, że Lana będzie go wspierać, a nie wszczynać kłótnie. Chyba po prostu zdążył zapomnieć jaka jest uparta.
- Myślałam, że się zmienisz - powiedziała wreszcie cichutko. Widać było, że jest jej przykro. Loki ukrył twarz w dłoniach, błagając samego siebie o cierpliwość. Milczał dłuższą chwilę. Czy to jego wina, że jest taki, a nie inny i po prostu nie potrafi się zmienić? Teraz, gdy już miał pewność, że zostanie z Laną na zawsze, chciał dla niej wszystkiego, co najlepsze. Fakt, musiał często kłamać, obchodzić prawo i krzywdzić niewinnych, ale przecież robił to dla ich wspólnej przyszłości. Kiedyś, kiedy jeszcze się nie znali, była to po prostu żądza władzy; teraz pragnienie zapewnienia bytu ukochanej.
 - Lano... - zaczął, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo drzwi do ich komnaty otworzyły się z hukiem i wpadła przez nie zdyszana królowa Frigga.
 - Uciekajcie - wysapała. - Zabieraj stąd Lanę i uciekajcie! - Loki i Lana spojrzeli na nią, oszołomieni. Nie mieli pojęcia, dlaczego mieliby uciekać do czasu, aż kilka kamieni wielkości ludzkiej pięści nie roztrzaskało szyby w ich sypialni. Loki ostrożnie podszedł do okna i zobaczył rozjuszony tłum, którego cierpliwość najwyraźniej się skończyła.
 - Podnieśli bunt, chcą cię dopaść!
 - Mam zostawić cię samą? Mam opuścić tron? Przecież wiesz, że to niemożliwe! - Na te słowa Frigga zacisnęła usta w cienką linię, jakby chciała powiedzieć coś, co mu się bardzo nie spodoba. Utkwił więc w matce pytające spojrzenie.
 - Oni chcą sprowadzenia na tron Thora.
 - Co? - Loki posiniał z bezradnej wściekłości i strachu. Jego oczy błysnęły złowrogą zielenią. Lana szybko złapała go za rękę w geście uspokojenia, nim zrobi coś, czego by potem żałował. - Zaraz coś wymyślę... -mruknął do siebie i zaczął się przechadzać po komnacie. Chwilę później do sypialni wpadło kilka strzał, rozsypując jeszcze więcej szkła na podłodze. Lana wrzasnęła krótko.
 - Nie ma czasu na rozmyślania! - krzyknęła Frigga, łapiąc syna za ramię. - Uciekajcie jak najdalej stąd! Ja im obiecam sprowadzenie Thora, a potem coś się...
 - Zwariowałaś! - chwycił matkę za ramiona i potrząsnął nią mocno. - Mam oddać mu coś, na co pracowałem tyle czasu?!
 - Nie masz wyjścia! Wynoś się stąd, albo cię zabiją! Wolę, żebyś nie był królem, niż skończył martwy z koroną na głowie!
 - A ja wolę zginąć niż...
 - Niż co? - spytała Lana cichym głosem.  - Jeszcze nie widzisz, co tu się dzieje? Loki, oni nas zniszczą!
 - To ja tu rządzę! Jestem królem i nie pozwolę, żeby odebrano mi tron! Zostajemy tutaj! - rozkazał, ale narastające krzyki, wrzaski i łomotanie w drzwi jasno wskazywały na to, że to zły pomysł. Lanę ogarnęło przerażenie. Nie wierzyła, że on jest na tyle głupi, żeby po raz kolejny narażać życie dla władzy.
 - Loki, proszę! - pisnęła dziewczyna.
 - Chodź - Frigga wyciągnęła ku synowej rękę, widząc, że Loki nie kwapi się, by jej pomóc. Lana stanęła przy niej.
 - Błagam cię, wynośmy się stąd! Przecież możemy wrócić, gdy wszystko przycichnie!
 - I stracić wszystko! - ryknął wściekle, ogarnięty szałem. Znów wszystko, co sobie wywalczył za niesłychanie wysoką cenę, miało się rozsypać.  - Jeśli chcesz, wracaj sobie na swoją zaplutą Ziemię! Ja nie pozwolę, żeby najcięższy rok w moim życiu został zmarnowany! Gdybyś miała do mnie choć trochę szacunku, nawet nie pomyślałabyś o ucieczce! - Gdy to mówił, był tak wściekły, że jego zielone tęczówki ciskały gromy, a usta drżały niebezpiecznie. Głos zamienił się w syk, który jak nic przypomniał Lanie wszystkie momenty, w których ją krzywdził. Cofnęła się - nie, to nie może być prawda. Chciał ją zostawić... Po tym wszystkim, co razem przeszli, co dla siebie zrobili, on wybrał władzę. Wolał narazić ją na śmierć niż siebie na utratę tronu.
  - Dobrze - powiedziała, całkowicie spokojnie.  - Zostań, jeśli tron Asgardu jest tym, czego najbardziej pragniesz. - Odwróciła się i wyszła. Frigga, obrzuciwszy syna smutnym, ale twardym spojrzeniem, zrobiła to samo. Sam Loki otworzył usta w niemym szoku. Przez chwilę stał, jak zaklęty, a później pobiegł za nimi korytarzem. 
 - Wracaj! - krzyknął za Laną. - Nie możesz teraz odejść! WRACAJ TU! - Ale dziewczyna nie wróciła. Nawet nie obejrzała się za siebie. Znowu ją stracił. Chciał jeszcze coś powiedzieć, czymś zagrozić, zmusić ją jakoś do powrotu, ale nie mógł. Jeszcze długo potrwa, zanim zrozumie, jak bardzo raniły ją wszystkie jego słowa, a jeszcze więcej czasu zajmie mu przyznanie się, że ma okropne wyrzuty sumienia. Wcale nie chciał tego robić - wyrzuty sumienia znacznie osłabiały. A jednak nie potrafił nie myśleć o tym, jak ona się teraz czuje. Cholerna miłość! Dlaczego zawsze wywraca jego życie do góry nogami, gdy akurat musi twardo stąpać po gruncie? Zaklął cicho pod nosem. Musiał szybko wszystko ratować. Postanowił zacząć od niej.

6 komentarzy:

  1. Wspominałam na tamtym blogu, żebyś od razu wyrwała mi serce? Tak, wspominałam. Wszyscy się ze mnie śmieją, że tam emocjonalnie reaguję na takie wymyślone rzeczy, ale mają rację.
    Pójdę teraz wylać łzy w poduszkę i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, przepraszam za te Twoje łzy, ja niespecjalnie tak ;) Mam nadzieję, że nie jestem teraz na czarnej liście autorów, których czytujesz :p

      Usuń
  2. Zapraszam do mnie na http://our-future-is-in-our-hands-honey.blogspot.com/
    Dopiero zaczynam prowadzić bloga i jestem wdzięczna za każde wejście i każdy komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. No żesz kurde, Loki! -_- Naprawdę, aż wstyd mi za Ciebie... Lana naprawdę Cię kocha, a ty znów ją zraniłeś... :( No, ale przynajmniej uratowała Cię sama końcówka rozdziału, bo bym Ci chyba przywaliła patelnią w łeb xD W tej chwili leci pan w podskokach i na kolanach przepraszać, rozumiemy się? :D

    Btw, to muszę Ci się w końcu przyznać, że... już od dłuższego czasu czytam Twojego bloga. :) Tak jakoś w kwietniu zupełnie przypadkiem natrafiłam na ten blog i przyznać muszę, że naprawdę dość mocno się wciągnęłam. >:D Historia ciekawa, nawet jeśli nawiązująca tylko i wyłącznie do "Thora", ale naprawdę świetna. :) Tylko szkoda, że powoli zbliżamy się do końca. :( Proszę, niech oni będą razem. (może być ciężko, sama lubię takie historie, ale bez nadmiernego rozlewu krwi, okej? ;) Tak więc pisz kobieto, pisz, bo naprawdę miło się to wszystko czyta. :D

    Zapraszam też do mnie- piszę opowiadanie o Lokim (które jakimś cudem wyemigrowało mi w książkę ;P), zwane "Maską". Publikuję już od dobrego pól roku, ale... No cóż, zapraszam. Póki co mam opublikowane 45 rozdziałów (i sporo więcej w zanadrzu). ;D Też trochę taka, jak u Cb, alternatywna historia naszego boga (ale dziejąca się w dalekiej przyszłości) ;)

    trzeba-chodzic-w-masce.blogspot.com

    PS- Mam do Ciebie jedno pytanko, Amortencjo- ile to ma stron, jak to piszesz? Sama obstawiam tak z gdzieś grubo ponad 100 stron, ale oczywiście mogę się mylić. ;)
    2PS- jak tylko dorwę normalny komputer, do dodam Twój blog do swojej "Czytelni". W pełni na to zasługujesz ;D

    Serdecznie pozdrawiam!

    Florence ];-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu nie czytałam tak długiego komentarza! Dzięki Ci wielkie.
      Lokiemu oberwało się słusznie, ja go też w głowie ofuknęłam za to, co robi. Fajny stosunek do swojej postaci, prawda? ;)
      Co do stron... Cóż, nie liczyłam, ale średnio są po 3 na rozdział, czyli teraz mamy ok. 114 stron.
      Dziękuję Ci za taką pozytywną opinię. Do Ciebie bardzo chętnie wpadnę i podzielę się wrażeniami, jak przeczytam.

      Usuń
  4. Zostałam rozjechana czołgiem. Looooki ! Cholerny draniuuu ;-;

    OdpowiedzUsuń