niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 36


36. Dla mojej twórczości nastąpił ostatnio okres tragiczny. Ponad miesiąc przerwy. Ale już jestem i wrzucam Wam w łapki ten oto rozdział :) Myślę, że mówi on sam za siebie - to już końcówka opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam spodoba!


"Zaw­sze trze­ba działać. Źle czy dob­rze, okaże się później. Żałuje się wyłącznie bez­czyn­ności, niez­de­cydo­wania, wa­hania."
~ Andrzej Sapkowski


Patrzyła na niego w osłupieniu. O co on zapytał? Powtórzyła sobie w  myślach to zdanie co najmniej dziesięć razy. Przez jej głowę przemknęły dziesiątki, może nawet setki wątpliwości. Ona, zwykła dziewczyna, ze zwykłym pochodzeniem, miałaby zostać żoną boga, który w dodatku jest królem? To niemożliwe. Wpatrywała się w Lokiego, jakby właśnie jej oświadczył, że jego wielką pasją jest jazda w różowej sukience na mgicznym jednorożcu.
 - Lano? - spytał, czując się naprawdę bardzo niepewnie. - Wyjdziesz za mnie? - powtórzył pytanie. Dopiero teraz się ocknęła. Uśmiechnęła się najpiękniej, jak można było.
 - Tak. Oczywiście, że tak - to mówiąc, przyjęła złoty krążek, który Loki wsunął jej na palec. Od razu ją pocałował i zatrzymał w ramionach. Czuł się szczęśliwy. Nie tak, jak po wielkich zwycięstwach czy udanych walkach. Tak prosto, tak ludzko szczęśliwy. Wiedział już, że będzie miał ją zawsze przy sobie.
 - Jesteś niesamowita - powiedział z uśmiechem.  - Myślałem już, że nie dasz mi odpowiedzi.
 - Zaskoczyłeś mnie - przyznała. Serce wciąż tłukło się jej w piersi, jak szalone. Z tym, że było to naprawdę piękne szaleństwo.
Loki wziął swą wybrankę na ręce i przeniósł na łóżko, na którym miękko wylądowała. Patrzył na nią, jak na ósmy cud świata. Odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował delikatnie. Przybrał poważny wyraz twarzy, przypominając sobie, ile razy mógł zniszczyć to, co ich łączyło.
 - O czym myślisz, spytała.
 - O tym, jaka jesteś piękna - skłamał. Chciał, żeby ten wieczór zapamiętała jako najlepszy w swoim życiu i dlatego nie zamierzał mówić o niczym bolesnym. Pragnął uczynić ją królową, nie tylko Asgardu - przede wszystkim swoją własną. Niemal z czcią obsypał jej szyję pocałunkami, którym z chęcią się poddawała. Rękami głaskał jej kształtne biodra, ona zaś wplatała swoje dłonie w jego włosy. Spędzili bardzo namiętną noc, podczas której więcej razy wyznali sobie miłość, niż przez całą resztę życia.
Ranek przyszedł zdecydowanie zbyt szybko, choć był równie przyjemny. Obudzili się wtuleni w siebie i czuli się bezpiecznie, jak nigdy.
 - Bardzo nie chcę wychodzić z tego łóżka - jęknął Loki.
 - Za dużo ekscytujących wspomnień? - spytała Lana sugestywnym tonem. 
 - To też - odparł z figlarnym uśmiechem.  - Który facet opuściłby łóżko, w którym leży taka kobieta?
 - Więc zostań - poprosiła, robiąc słodką minę.
 - Naprawdę bardzo bym chciał, ale wiesz, że nie mogę. Mam teraz dużo na głowie, ale gdy tylko się z tym uporam... - nie zdążył dokończyć, bo ktoś zapukał do drzwi. Lana i Loki spojrzeli na siebie, po czym z wielką niechęcią wyszli z łóżka. Loki szybko zarzucił na siebie koszulę, a Lana pospiesznie zapięła sukienkę.
 - Proszę - mruknął król, a drzwi otwarły się i stanęła w nich Frigga. - Tylko mi nie mów - zaczął Loki -  że przyszłaś nam przypomnieć o śniadaniu.
 - Nie - odrzekła twardo. Widać było, że jest zdenerwowana.  - Przyszłam, bo myślę, że powinieneś jak najszybciej spotkać się z Radą. Mają do ciebie wiele pytań.
 - To znaczy? - zwęził podejrzliwie oczy.
 - To znaczy, że nadciągają kłopoty.
 - To coś poważnego?  - spytała zatroskana dziewczyna, stając obok narzeczonego.
  - Wszystko zależy od tego, jak Loki wszystko rozegra. Mimo wszystko - tu znów spojrzała na syna - pospiesz się. Im szybciej wszystkiego się dowiesz, tym lepiej. Wczoraj wyszliście tak szybko, że nie zdążyłam z wami porozmawiać, dlatego przyszłam z samego rana. Przepraszam, jeśli was obudziłam. Miłego dnia -  powiedziała, uśmiechając się lekko, po czym wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi.
 Lana spojrzała na niego pytająco.
 - I co? Koniec sielanki?
 - Mam nadzieję, że nie. Przypuszczałem, że tak będzie. To nie mogło być takie proste. Zwycięstwo, korona i już, po wszystkim. Oni zawsze znajdą jakieś problemy.
 - Może są źli, że tak długo to trwało. No wiesz, twój powrót do Asgardu, po wojnie.
 - Nie. Im chodzi o cały przebieg, łącznie z moją wyprawą na Ziemię. Będę im musiał wszystko wytłumaczyć, a obawiam się, że popełniłem po drodze kilka błędów. - Zaczął się w pośpiechu szykować do wyjścia. Polityczne potyczki, wielogodzinne rozmowy czy kolejne spiski były tym, czego nie chciał w tej chwili najbardziej. Marzył  tym, by wreszcie ułożyć sobie życie, a nie, by ciągnąć to wszystko dalej. Jednak bycie posiadaczem koron dwóch królestw oznaczało więcej kłopotów, niż się spodziewał.
  Spotkanie z Radą tylko utwierdziło go w przekonaniu, że nie jest dobrze. Mieli mnóstwo kłopotliwych pytań, na niektóre wręcz nie dało się odpowiedzieć tak, by dobrze wybrnąć z sytuacji. To sprawiło, że zaczęli mieć pretensje, a on dał się sprowokować.
 - Dość! - krzyknął, by ich uciszyć.  - Wygrałem tę przeklętą wojnę, zabiłem Laufeya, poszerzyłem władzę Asgardu, jestem KRÓLEM i nie muszę nikogo informować o tym, co robiłem! Liczy się to, że zwyciężyliśmy!
 - To nas właśnie interesuje - jak? - spytał Ankhermad, jeden z członków Rady. - Jak udało ci się wygrać, podczas gdy wojska Laufeya miały na przygotowania tyle czasu, gdy on o wszystkim wiedział?
 - Widocznie mają kiepskich strategów - wysyczał takim tonem, że Ankhermad powinien spłonąć żywcem.
 - Mamy w to uwierzyć? Musimy mieć DOWODY! Nie chcemy, żeby na tronie Asgardu zasiadał zdrajca!
- Zdrajca?! - Loki uderzył pięścią w stół. - Ja i moja narzeczona omal nie zginęliśmy w walce, a ty nazywasz mnie zdrajcą! Chyba wszyscy się zgodzą, że to jawne oszczerstwo i powinno zostać ukarane! - ale tym razem nie było chóralnego okrzyku zgody. Wszystko wskazywało na to, że sprawy mocno się skomplikują. Cały spokój, który Loki czuł dziś rano, uleciał niczym dym. Znów musiał rzucić się w wir trudnych spraw.
 - Więc i wy chcecie podjąć ze mną walkę? Kto z was chce zająć moje miejsce?
 - Skoro mówisz o walce - odezwał się znów Ankermad - to znaczy, że masz kogoś za sobą. Czyżby wierną armię Jotthunów, królu Asgardu?
 - Jak śmiesz!
 - Jak na razie to ty nie chcesz przedstawić nam dowodów na to, że wojna była rozegrana czysto, bez układów z wrogiem. Ciekaw jestem, czy wiesz, dlaczego o to wszystko pytamy.
 - Cóż, myślę, że dlatego, że jesteście bandą głupców!
 - Nie - odparł pewnie wojownik, uśmiechając się kpiąco. - Schwytaliśmy kilku Jotthunów, gdy byłeś zajęty swoją ukochaną, nasz panie. I nie zgadniesz, jak bardzo są przydatni! Otóż powiedzieli nam, bez żadnych tortur czy przekupstwa, że już przed wyruszeniem na Ziemię zawarłeś pakt z Laufeyem i dałeś się oszukać. Cud pozwolił ci wygrać, czy coś, o czym nie wiemy? - Loki zastygł w wyrazie przerażenia. Miał tylko dwie możliwości - przyznać im rację i zostać zabitym za zdradę, lub też powiedzieć, że to wszystko było prywatną zemstą na Laufeyu i tym samym... przyznać się do tego, kim jest. Musiał podjąć decyzję.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. W sumie to tak sobie też myślałam... Loki to bóg kłamstwa, więc nie zdziwiłabym się gdyby wykorzystał swoją wrodzoną zdolność przeciwko radzie, dzięki czemu sprawy jeszcze bardziej by się pokomplikowały dla nich, a on jak zwykle wyszedł by z tego obronną ręką i byłoby o czym dalej pisać. }:) To oczywiście tylko taka sugestia, bo wiadomo, że decyzja należy do ciebie.

      Usuń