sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 22

  22. Czasem nie znoszę Lokiego, naprawdę. Stworzyłam go i chcę mu urwać głowę - czy to ma sens? :D Wydaje mi się jednak, że tak dwulicowej, upartej i bezczelnej postaci jeszcze nikt nie wymyślił, dlatego na mocy prawa danego mi przeze mnie ustanawiam dzień apatii do Lokiego ;p 

 "Ludzka wol­ność ludzi po­lega za­led­wie na tym, że człowiek zna swo­je prag­nienia, nie zna na­tomiast przyczyn, które je wywołują."  ~ Baruch Spinoza

Wygrał. Nareszcie. Po tylu zmarnowanych dniach sprawy biegną dobrym torem. Miał młot, miał władzę, miał wreszcie wszystko, czego potrzebował, by przechytrzyć Laufeya i zdobyć kolejne królestwo. Trzymał w dłoni niepodważalny dowód na to, że jest niezwyciężony i osiągnął więcej niż Odyn czy Laufey. Byli gorsi. Nie dorastali mu do pięt i teraz wszyscy będą musieli to przyznać!
  Widząc tryumf wschodzący w oczach Lokiego i najgorszy, najbardziej bolesny zawód w twarzy jego brata Lana pomyślała tylko o jednym - by zadać temu sukinsynowi ból, w jakiejkolwiek postaci, byleby dotkliwie go odczuł. Ledwie zrobiła krok do przodu, koncentrując wszystkie swoje myśli na zranieniu go, ledwie wzięła zamach, by go spoliczkować, odleciał do tyłu  z ogromną siłą, po czym złapał się za policzek, na którym wykwitł siniak. Lana spojrzała na swoją rękę i z przerażeniem odkryła, że widnieje na niej jakiś dziwny znak. Chwilę potem spostrzegła, że jest to ten sam znak, który widniał na Mjolnirze.
 - Co to miało być?! - warknął rozzłoszczony Loki, podnosząc się z ziemi.
 - Nie wiedziałam, że tak mogę - przyznała, wciąż obserwując swoją dłoń, która teraz promieniowała złotawą poświatą.
 - Chciałaś mnie uderzyć.
 - Dziwisz się? - prychnęła.
 - Och, jasne, że nie. Ja tylko przed chwilą odchodziłem od zmysłów, bo myślałem, że nie żyjesz, ale oczywiście masz za co mnie spoliczkować!
 - Omal nie zabiłeś brata, grozisz śmiercią jego ukochanej i przywłaszczasz sobie coś, co nie należy do ciebie, a potem zamierzasz udać się do Asgardu i rozpętać wojnę. Nie, faktycznie nie mam za co - kpiła w najlepsze.
 - Lano, proszę... - podszedł do niej z zamiarem przytulenia, ale wystarczyło, by wyciągnęła przed siebie rękę, by przy akompaniamencie lekkiego świstu zderzył się z pniem drzewa, które miał za plecami. Co dziwne - Lanę tak samo bolało to, co robiła. Tyle, że nie fizycznie.
 - No dobrze - syknął, po raz kolejny stając w pionie - skoro tak stawiasz sprawę, nie mam wyjścia. - Tym razem przywołał swoją włócznię i pchnął ku Lanie niebieski strumień, który odbiła od siebie z dziecinną łatwością, wciąż jedynie za pomocą dłoni i wytwarzanych przez nie ochronnego pola.
 Loki i Thor patrzyli na to z szeroko otwartymi ustami, nie mając pojęcia, co się z Laną dzieję i jakim prawem z walki z bogiem robi sobie niemal niewinną zabawę.
 - Powinien ją ktoś obejrzeć - rzekł Thor, choć wciąż nie mógł spojrzeć na brata. I tu, w głowie Lokiego, zapaliła się czerwona kontrolka - Lana to kolejne źródło mocy. Brzydko mówiąc - kolejna broń.
 - Dobrze - powiedział. - Umówmy się, że TARCZA nie dowie się o tym, że mogę władać Mjolnirem, ale że piorun uderzył w Lanę podczas walki. Wtedy rozkażę moim wojownikom natychmiast opuścić dom Jane Foster i wrócić do Asgardu, a ty w tajemnicy oddasz mi młot i skłamiesz, że nie wiesz, jakim sposobem go wykradłem. Zgoda? - Thor zgodził się, ale tylko dlatego, że nic nie napawało go takim strachem, jak myśl, że coś może stać się Jane. Loki mógł sobie mówić, co chciał i mógł mieć własne zdanie na temat miłości, ale gdyby stracił Jane - straciłby wszystko.
 - Spójrz na mnie - poprosił Thora Loki. - Możesz wrócić ze mną do domu. Gdy wygram wojnę, wszystko będzie jak dawniej. 
- Mam wrócić do Asgardu, zostawić Jane i żyć blisko ciebie? - prychnął blondyn.  - Nie chcę i nie potrafię.
- Twój wybór - stwierdził krótko Loki, którego w ogóle to nie obeszło. Wręczył Thorowi Mjolnir, by przeniósł ich do siedziby TARCZY. Wyciągnął rękę ku Lanie, ale nie przyjęła jej. Złapała się boku Thora i akurat to odcisnęło w Lokim nieprzyjemny ślad.

Blisko pół godziny później wylądowali przed siedzibą TARCZY. Alarmy natychmiast zaczęły wyć, wszystkie reflektory padły na nich, a agenci z karabinami wycelowali w nich muszki w ciągu sekundy.
 - Spokojnie - odezwał się Thor.  - Loki przybył tu ze mną, musimy zobaczyć się z agentem Furym.
 - Kto jest z wami? - spytał jeden z agentów.
 - Lana Hayes.
 - Proszę o pokazanie identyfikatorów! - Thor wyciągnął swoją kartę. Lana swojej nie miała.  - Wezwać dyrektora Furyego!
 - Nie ma takiej potrzeby - rzekł Fury, za którym stali Pepper i Tony.  - No, no, kto zaszczycił nas swoją obecnością...
 - Zanim zaczniesz ironizować, Fury, spójrz  - rzekł Loki, wskazując na Mjolnir w dłoni Thora. Dyrektor nie dał jednak po sobie poznać, że zrobiło to na nim wrażenie.
 - Myślałeś, że uwierzymy w tę bajeczkę o twoim logicznym myśleniu? Doskonale wiedzieliśmy, że znasz sposób, by Thor zdobył Mjolnir i że mu go podsuniesz. Teraz będziesz próbował swoich manipulacji, żeby przeciągnąć go na swoją stronę, co? - parsknął śmiechem.
 - Nic nie wiesz, Fury  - zapewnił go Loki, kręcąc głową. - Jestem tu w zupełnie innej sprawie. Można by powiedzieć - wyświadczam wam przysługę.
 - Mów.
 - Nie muszę nic mówić. Ta przysługa stoi przed tobą. - Lana zrobiła krok do przodu i bezbarwnym tonem zaczęła wyjaśniać, jak doszło do walki i co się stało, gdy trafił ją boski piorun.
 - Stark, zajmiesz się tym. - Tony skinął i wziął Lanę pod rękę, mimo wszystko widząc, że coś jest z nią nie tak. Gdy był na tyle blisko, by dostrzec twarz Lokiego, zmierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
 - Jak mam rozumieć, oddajesz nam pannę Hayes z dobroci serca? - zakpił znów Fury.
 - Nie oddaję jej wam za darmo. Chcę gwarancji, że nikt nie będzie próbował mi przeszkodzić  w powrocie do Asgardu. 
 - Nie, Loki. Powiem więcej - postaramy się, żebyś już nigdy więcej nie gościł na naszej planecie. Gdy tylko skończymy badania Lany, możesz zbierać zabawki i wracać do swojego wiecznego królestwa.
 - Wybornie. Mam nadzieję, że się pospieszycie.
 - Mamy w tym wspólny interes. A tymczasem zapraszam do środka - brzmiałoby to dość uprzejmie, gdyby nie tuzin karabinów wycelowanych w niego. Loki udał się wraz z Thorem za Furym, wciąż mając przyklejony do twarzy obłudny uśmieszek. Brat posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, przypominając o obietnicy.
 - Spokojnie - syknął półgębkiem - Jane nie stanie się krzywda - obiecał.

 Tony podłączył ją do kilku dziwnych urządzeń, które od razu zaczęły kreślić wykresy i rytmicznie pikać. Stark patrzył w tym czasie w monitor i otwierał usta ze zdziwienia.
 - O co chodzi? - spytała Pepper, podchodząc bliżej.
 - Widzę, ale nie wierzę w to... - powiedział, pokazując jej coś w komputerze. - Lana generuje energię podobną do tej, którą wytwarza moja wersja reaktora łukowego*. Wygląda na to, że poprzez załamanie w jakiegoś rodzaju mocy, piorun naładował ją siłą podobną do tej, którą posiadają... no, Thor i Loki na przykład.  - Na te słowa dziewczyna ożywiła się znacznie.
 - Co masz na myśli?
 - To, że Thor chłopcy z nieba niechcący zrobili z ciebie mieszankę swoich mocy. - Lana również otwarła usta.
 - Chcesz powiedzieć, że posiadam boskie moce, bo Thor trafił we mnie piorunem?
 - Tak, mniej więcej - odparł, wzruszając ramionami. - Nasz największy problem jest taki, że Loki na pewno o tym wie i nie byłby sobą, gdyby nie próbował tego wykorzystać.
 - Jak na razie jedyne, co zyskał dzięki tym mocom to dwa uderzenia.
 - Wspaniały początek - pochwalił ją Stark.  - W twoim życiu zajdzie wiele zmian, na przykład zmiana legitymacji z TARCZY.
 - Co proszę?
 - Nie będziesz już pod ochroną. Będziesz jedną z chroniących - wyjaśnił.
 - A jeśli to minie? Jeśli stracę te moce?
 - Och, pewnie, że stracisz. Z obliczeń wynika, że za jakieś pół tysiąca lat - odpowiedział, udając całkowicie obojętny ton.
 - To jakiś cholerny sen... okropny koszmar... - mówiła sama do siebie, ukrywając twarz w dłoniach. Przeklinała w myślach wieczór, w którym poznała Lokiego.  - Co teraz?
  - Teraz powinnaś się modlić, żeby...
 - Teraz powinnaś odpocząć - przerwała Tony'emu Pepper  i od razu odłączyła Lanę od aparatury.
 - Nie skończyłem! - oburzył się Stark.
  - Wiesz, co chciałeś wiedzieć. Rozwiniesz to jutro. - Bez dalszych wyjaśnień wyprowadziła Lanę, obejmując ją jednym ramieniem. Dziewczyna była jej bardzo wdzięczna, po wrażeń miała aż nadto. Negatywnych, niestety, a one wykańczały jeszcze bardziej. Lana właśnie zdała sobie sprawę, że w ciągu kilkunastu dni z Lokim przeżyła i wycierpiała więcej niż przez wszystkie pozostałe lata swojego życia.
 - Mam nadzieję, że Fury wyda Lokiemu zakaz zbliżania się do mnie - mruknęła, sadowiąc się na łóżku, na którym spała poprzednim razem.
 - Jeśli tego nie zrobi, sama mu zabronię. Mam całkiem spore doświadczenie w zwalczaniu psychopatów. A tak całkiem poważnie - postaram się dać mu łagodnie do zrozumienia, że nie masz ochoty się z nim widzieć.
 - Dzięki - mruknęła, wpatrując się w znak, który został jakby wypalony w jej dłoni. Pepper, patrząc na zbolały wyraz jej twarzy, nie mogła powstrzymać wielkiej fali współczucia.
 - Cokolwiek by ci zrobił, pamiętaj, że to bydlak z natury. Musi cię krzywdzić, nawet jeśli nie chce, lub nie wie, że to robi. Loki oszustwa, szyderstwa i zło ma w sobie zamiast krwi, Lano. Wiem, że łatwo jest powiedzieć "nie przejmuj się", ale inaczej nie będzie.
 - Jeśli już, to mam pretensje do siebie. Uwierzyłam mu. Zaufałam. Sądziłam, jak naiwna gówniara, że może coś się zmieni. Nie miałam do tego prawa, przecież doskonale wiedziałam, kim jest Loki.
 - On potrafi doskonale zwodzić.
 - Ale mnie nie próbował zwieść. Od początku powtarzał, że jest zły, że taka jest jego natura i nie zamierza się zmienić. Sama jestem sobie winna.
 - Lano...
 - Nie. Nie usprawiedliwiaj mnie. Usprawiedliwianie swoich błędów sprawia, że wkrótce popełnimy je po raz drugi. Tak mówił mój tata i wiem, że miał rację. - Pepper była pełna uznania dla tych słów, ale jednocześnie miała ochotę potrząsnąć Laną i powiedzieć jej, że nie wszystko stracone, że wszystko przed nią. Wiedziała jednak, że świat nie jest sprawiedliwy. Jakie ona, kobieta, która miała to szczęście, że znalazła kochanego, dobrego mężczyznę i wiodła szczęśliwe życie, miała prawo, by oceniać Lanę? Żadne. Miała tylko nadzieję, że nastanie dzień, w którym Lana Hayes będzie mogła zapomnieć o wszystkim, co złe, nawet jeśli oznaczało to, że będzie musiała zapomnieć o Lokim.
 

_____________________
*Odsyłam do zakładki Słownik, gdyby ktoś nie wiedział, czym jest reaktor łukowy.

3 komentarze: