18. Proszę mi wybaczyć te liczne złośliwości wobec Lokiego, albowiem zasłużył sobie ;p Nie zawsze jest różowo i moi bohaterowie się o tym przekonali. Władza nad żywotami, nawet wymyślonymi, jest cudowna! I to wcale nie dlatego, że jest władzą, ale pozwala na tworzenie świata od podstaw. Tyle wam powiem.
"Kiedy coś uparcie gaśnie - zaufaj iskierce nadziei."
~Deepak Chopra
Kolejne dni mijały już szybciej, choć wcale nie lepiej. Wciąż tkwił w klatce, ale przynajmniej sprawa ruszyła się do przodu. Minęły trzy dni odkąd ostatnio widział się z Furym. TARCZA zajęła się Mjolnirem, tak, jak przewidywał. Thor działał zgodnie z planem - za główny cel postawił sobie powrót do Asgardu. Wybornie.
Właśnie mijał czwarty poranek jego samotności, gdy cholerne drzwi w końcu drgnęły i pojawił się w nich Thor, najwyraźniej czymś zakłopotany.
- Źle postąpiłem, prawda? - zaczął bez zbędnych finezji. - Powiedziałeś mi o Mjolnirze, żeby uczynić podstęp.
- Powiedziałem ci o Mjolnirze, bo tak trzeba.
- Ale wiedziałeś, że go nie wydobędę!
- Sam to wiedziałeś. Odyn powiedział, że ten GODNY, który dobędzie młota, otrzyma twoją moc. Póki co, skazany na wygnanie i nieposłuszny, nie jesteś godzien. Zrób coś, byś był.
- Odyn? - powtórzył Thor, jakby tylko to jedno słowo go zainteresowało. - Już nie mówisz o nim ojciec?
- Nie jest moim ojcem, dobrze o tym wiesz.
- Wychował cię. Zapewnił ci szczęście, gdy byłeś chłopcem i wszelkie dobra, gdy stałeś się mężczyzną. Wszystko ci pokazał, wszystkiego cię nauczył... Czego jeszcze potrzebujesz, by był twoim ojcem?
- Prawdy. Okłamywał mnie przez całe życie.
- Robił to, bo cie kocha! Chciał dbać o ciebie.
- Dość! - przerwał mu ostrym tonem i zaraz uśmiechnął się, jak potrafił najpaskudniej. To był właśnie ten uśmiech, który zaczął się pojawiać na jego twarzy po tym, jak dowiedział się prawdy o sobie. Uśmiech zimny, pozbawiony emocji i uczuć. Już lepszy byłby choć ten fałszywy, ale wyrażający cokolwiek. W Lokim najgorsza była przecież pustka.
- Co w sprawie Mjolnira? TARCZA coś wie?
- Na razie badają go, choć mówiłem im, że to nie ma sensu. Ludzie nie mogą ingerować w boskie artefakty.
- Nie mogą, ale są zuchwali. Wiesz, co zamierzają zrobić ze mną? - Thor zerknął przez ramię, choć dobrze wiedział, że nikt ich teraz nie podsłucha.
- Fury mówił, że nie ma sensu cię tu dłużej trzymać, bo więcej im nie powiesz. Chyba chcą cię wypuścić i obserwować.
- Jak zwykle - rzekł znudzonym tonem. - No dobrze, niech się dzieje ich wola. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. - Zamilkł na chwilę, a potem infantylne pytanie samo na niego spłynęło: - Co z Laną? Jest tu jeszcze?
- Jest. Nie pozwalano jej się z tobą widywać.
- A chciała? - prychnął. Thor spuścił wzrok. Nie. Prawdę mówiąc Lana nie garnęła się do spotkania z jego bratem. W swoich myślach mógł ją usprawiedliwić brakiem siły i opanowania, ale przed Lokim nie będzie to już takie proste. On nazwie ją tylko tchórzem i na zawsze ją odtrąci. - Tak myślałem - prychnął kpiąco.
- Ona po prostu nie wie, co robić. Pogubiła się.
- Nie masz racji - warknął brunet. Jakby na przypieczętowanie jego słów, stalowe drzwi uderzyły mocno o ścianę i do pomieszczenia wszedł dumnie Fury, a za nim czterech agentów z karabinami wycelowanymi w Lokiego.
- Pakuj manatki, draniu - powiedział, ciągnąć go w górę, chwyciwszy wcześniej mocno za ramię.
- Niewiele mam ze sobą - droczył się Loki. - Dokąd mnie zabieracie?
- Na zewnątrz i radź sobie sam.
- Nie zostanę ukarany za tak ohydną zbrodnię? - zakpił.
- Zostaniesz, nie myśl, że nie. Kiedy tylko znajdziemy sposób, doczekasz się. Możesz być pewien, że o tobie nie zapomnimy. - Po tych słowach dosłownie wywlókł go z pomieszczenia, a potem bez zbędnych delikatności ciągnął przez korytarze, aż do wyjścia, przed którym czekała oczywiście Lana. Tym razem nie patrzyła jednak na Lokiego tak, jak zwykle. Straciła cierpliwość albo wiarę w niego. Bez słowa zaprowadziła go do samochodu i zamknęła drzwi. Cisza między nimi była nie tyle kłopotliwa, o bolesna. I to dla obojga, choć na inne sposoby.
- Dokąd chcesz jechać? - spytała Lana, bezsensownie wpatrując się w przednią szybę samochodu.
- Dobrze wiesz, że nie mam tu żadnego miejsca. Zawieź mnie dokądkolwiek chcesz - odrzekł równie bezbarwnym tonem, patrząc w zupełnie innym kierunku. Odpaliła silnik i po prostu pojechała. Nie miała jeszcze planu. Zresztą wbrew temu, co sobie obiecywała, rzadko kiedy miała jakieś sensowne plany.
Prawie rozbawiło ją zaskoczenie Lokiego, gdy zaparkowała pod swoim domem.
- Kazałaś mi się wynosić - stwierdził.
- I wcale nie mówiłam, żebyś szedł za mną do domu.
- Więc dlaczego tu jesteśmy?
- Bo daję ci wybór. - To powiedziawszy, stanęła przed nim z zaciętą miną. - Możesz zostać ze mną, ale tylko wtedy, jeśli obiecasz, że będziesz nad sobą pracował, że nie będziesz nikogo oszukiwał i przede wszystkim, że już nigdy... nie zabijesz.
- A jeśli nie obiecam?
- Odjedź. Mogę żyć pod jednym dachem z człowiekiem, który popełnia błędy, nawet te najstraszniejsze, ale nie z kimś, kto nawet nie chce ich naprawić.
- Sądzisz, że da się to naprawić?
- Sądzę, że nie. Ale powinieneś przynajmniej chcieć.
- To nie leży w mojej naturze.
- I nie zacznie, dopóki ty nie zaczniesz nad sobą panować. Jaka jest twoja decyzja? - spytała rzeczowo. Wyglądał, jakby się zastanawiał, co zakrawałoby o kretynizm, biorąc pod uwagę jego sytuację.
- Zgoda. Będę nad sobą pracował - powiedział. Lana przyjęła te słowa dość dobrze, nie wiedząc, jakie pole manewru sobie zostawił. Ta odpowiedź mogła znaczyć wszystko, a w wykonaniu Lokiego - na sto procent nie było to nic dobrego. Nim jednak zdążyli dojść do drzwi wydarzyło się coś, co sprawiło, że Loki poczuł natychmiastową chęć ponownego zniszczenia szpitala. Całej okolicy również.
Jakiś mężczyzna, wysoki, o czarnych, falowanych włosach, rzucił się na Lanę i zamknął ją w niesamowicie ciasnym, wręcz desperackim objęciu, a potem pocałował ją w czubek głowy. Najgorsze było to, że i Lana odwzajemniła uścisk, wtulając się przy tym w pierś tego bydlaka. Nie wiedział, kim ów mężczyzna był, ale od teraz wiedział, że nie będą dobrymi towarzyszami.
- Nic ci nie jest? Gdzie byłaś? - pytał odsuwając się od niej jedynie na odległość ramion. - Tak się bałem... Myślałem, że byłaś przy tej strzelaninie pod szpitalem.
- Spokojnie, Will. Nic mi nie jest, jestem cała i zdrowa. Po tej strzelaninie po prostu wszystkich przesłuchiwali i...
- Więc jednak tam byłaś! Gdybym dorwał gnoja, który rozpętał to piekło, zabiłbym go gołymi rękoma! - głośno wyraził swoje poglądy, na co Loki zareagował morderczym spojrzeniem i zaciśnięciem pięści. Przeczuwając nadciągającą burzę, Lana chwyciła Lokiego za łokieć i ustawiła przed Williamem.
- Will, to jest Loki. Loki, poznaj Willa - przedstawiła ich sobie. Panowie uścisnęli sobie dłonie, choć mina Lokiego najwyraźniej wskazywała na niechęć. Will od razu to wyczuł, więc również nie starał się być sympatyczny.
- Wejdziemy do domu? - spytała, czując przedłużającą się ciszę.
- Dzięki za zaproszenie, może innym razem - powiedział Will, nie spuszczając wzroku z Lokiego.
- Daj spokój, przeszedłeś trzy przecznice na darmo?
- Właściwie chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku. Skoro tak, to mogę wpaść później. Do zobaczenia. - Na pożegnanie pocałował ją w policzek, czym jeszcze bardziej naraził się Lokiemu. Lana pomachała mu i Will oddalił się, na jego właśnie szczęście. Loki odprowadził go czujnym spojrzeniem, co nie uszło uwadze dziewczyny.
- Jego też chciałeś zabić?
- Nie mam powodu - warknął przyciszonym tonem. W istocie - nie miał go. Ale to nic. Powód zawsze się znajdzie, a on wolał, żeby Will nie zbliżał się do tego domu.
Ooh pauli pauli.
OdpowiedzUsuńLong time no read.
Nowy fandom. Nowi bohaterowie ten sam styl pisania. Coraz lepszy oczywiscie. Dobrze sie sklada, bo i ja uwielbiam Lokiego. Moze nie koniecznie w tej samej sferze w jakiej ty go tu przedstawiasz, ale Lokie to Loki. Osobiscie najbardziej lubie wlasnie jego plany, wojny i bezwzgledne manewry.
A tu wkurzyl mnie ten Will. Ale rozumiem, potrzebba zazdrosci. :)
Z opowiadania uwielbiam relacje Thor-Loki oraz Pepper-Wszyscy. Uwielbiam ja.
Dobra, lece. I czekam na nowe rozdzialy.
Na zawsze twoja, w kazdym fandomie.
Ginger vel. Bocianova
Po pierwsze - uwielbiam Cię! To niemożliwe i niesamowite, że jeszcze przy mnie trwasz ;)
UsuńMasz rację - Lokiego można lubić na wiele sposobów, ale najważniejszy jest ten jego charakterek ;) Will musiał się pojawić, bo by Lana z Lokim mieli za prosto, jakby byli sami ;)
Pepper? Kto Jej nie kocha? Chyba nie ma takiej osoby ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Och, coz. Jak mam nie trwac przy kims kto napisal amortencje nie tylko dla toma i belli, ale i dla mojej duszy? Pozniej czytalam troche londynskiego labiryntu ale zgubilam go w ferworze wyjazdow letnich. Dalej troche twoich pozniejszych tworow. I pozniej utknelam troche na mirriel i jakos tak wracam. Zawsze bede wracac. Nie pozbedziesz sie mnie tak latwo. Pisz pisz.
UsuńKochana, Ty naprawdę potrafisz umilić wieczór ;) To, że wciąż tak dobrze wspominasz Amortencję to jest fantastyczne wyróżnienie, a pisanie nowych blogów, wiedząc, że je czytasz, to prawdziwa przyjemność! I absolutnie nie chcę się Ciebie pozbywać ;)
UsuńCiekawe czy Loki dotrzymie slowa ;) Teraz kiedy Will jest w poblizu bedzie trudno sie opanowac. Czekam na kolejny rozdzial! ^^
OdpowiedzUsuńNic nie podpowiem ;) A Will będzie miał ciężkie życie w przyszłości ;)
UsuńPozdrowionka!
Nie wiedziałam, że powstają blogi na postawie mojego ulubionego fandomu :) To bardzo miłe zaskoczenie, nie powiem. Już biorę się za czytanie!,
OdpowiedzUsuńPs. Też piszę fanfika do Avengersów, jeśli masz ochotę, wpadnij.
A mi bardzo miło widzieć kolejną osobę pod rozdziałem! Sama nie wiedziałam, że fanfiction o Avengersach w ogóle istnieje ;)
UsuńWpadnę, bo ciekawa jestem, co masz na swoim blogu
Już sobie wyobrażam jak Loki najpierw torturuje a potem morduje Willa. Hahahaha. Bardzo fajny blog, powoli nadrabiam rozdziały. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZazdrosny Loki ;)
OdpowiedzUsuń