poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 17

  17. O sile wewnętrznej słów kilka. Podziwiam ludzi, którzy mimo wszystko radzą sobie z problemami i znoszą chichot losu, cierpliwie stawiając mu czoła. To właśnie chciałam przedstawić w tym rozdziale i mam nadzieję, że się udało ;)


"Sil­niej­sza oso­bowość - sil­niej­sze cier­pienie, straszniej­sze upad­ki, większa am­pli­tuda przeżyć. Być sil­nym - to boli."
~ Anna Kamieńska  

  Obudziła się w obcym łóżku, w obcym miejscu i pierwsza twarz, którą zobaczyła, też była "prawie" obca. Przywitał ją czarujący uśmiech Tony'ego Starka.
 - Dzień dobry - powiedział od razu. Odpowiedziała krótkim skinięciem i rozejrzała się. Wspomnienia wróciły do niej z siłą bomby atomowej. Zdemolowany szpital, martwi  i ranni ludzie, helikopter, siedziba tarczy, cela Lokiego...
 - Czy ja nie spałam... z Lokim?
 - Spałaś. Thor przyniósł cię tu nad ranem, a Pepper kazała mi tu siedzieć.
 - Nie musicie mnie pilnować. Przecież nie jestem w stanie wam zagrozić - mruknęła posępnie.
  - Wiemy, Lano. Chodziło raczej o to, żeby ktoś cię wprowadził w dzień dzisiejszy.
 - A co, planujecie tutaj każdy dzień?
  - Staramy się żeby wszystko szło zgodnie z planem. Możesz wziąć prysznic o tam, a śniadanie czeka na stole. Pepper przyniosła ci też jakieś ubrania i powiedziała, że zajrzy koło dziewiątej. Zawsze tak mało śpisz? - spytał, uśmiechając się przyjaźnie.
 - Nie. Tylko wtedy, gdy mój znajomy morduje dziesiątki ludzi, a mnie zabiera w obce miejsce banda nieprzewidywalnych superbohaterów - odparła z przekąsem.
 - No tak, to się często zdarza - postanowił droczyć się dalej.
  - Naturalnie! Kto normalny cały czas nudzi się w domu? Przebywanie w siedzibie Pozarządowej Agencji Bezpieczeństwa jest jak poranny jogging.
 - Wyczuwam w tobie pokrewną duszę, żabciu - puścił jej oczko. Uśmiechnęła się blado, a potem wzięła ręcznik, ubrania i zaraz zniknęła za drzwiami łazienki. Miała ochotę z niej nie wychodzić. Spływająca po jej ciele woda działała tak, jakby zmywała z niej wspomnienia z wczoraj. Zrobiłaby wszystko, byle nie pamiętać, byle nie myśleć, że Loki, któremu zaufała, którego zaczynała poznawać, który stawał się dla niej ważny jest tak obłudną bestią.
 Niestety - wszystko, od bólu ramienia po szarpaninie z agentami, po koszulę i spodnie Pepper przypominało jej, co się wydarzyło.
 Gdy weszła do pokoju, o ile tak można było nazwać to maleńkie pomieszczenie bez okna, Pepper już siedziała na jej łóżku z ciepłym uśmiechem.
 - Tony powiedział mi, że już wstałaś. Kawy?
 - Chętnie. - Blondynka podała jej kubek z czarną, parującą kawą. Pierwszy łyk był jak zbawienie.
- Jak się czujesz?
 - Okropnie. Mam nadzieję, że dziś nie będę odgrywać roli szpiega? - spytała z rozbawieniem, ale mina Pepper wskazywała na lekkie zakłopotanie.
 - Wiesz... właściwie to Fury chciał cię prosić, żebyś porozmawiała z Lokim. - Uśmiech zszedł z twarzy Lany, ustępując miejsca bezradnej złości i smutkowi. Znowu. A czy ona wyglądała na kogoś, kto nadaje się na szpiega?
Drzwi otworzyły się gwałtownie.
 - O wilku mowa - mruknęła ponuro Pepper, mierząc Nicka nieprzychylnym spojrzeniem. Nie zgadzali się w tej sprawie. Fury słynął z tego, że sprawy bezpieczeństwa ogółu stawiał ponad wszystko, ale interes poszczególnych jednostek miał w głębokim poważaniu. Pepper nie chciała pozwolić, by komukolwiek działa się krzywda, a Fury najwyraźniej zamierzał krzywdzić Lanę tak długo, jak to będzie konieczne. Może nie wprost i może w słusznej sprawie, ale jednak krzywdzić.
- Pepper, możesz nas zostawić?
 - Jasne - powiedziała, patrząc przepraszająco na Lanę. Gdy dziewczyna została z Furym sama, atmosfera od razu stała się bardziej napięta.
 - Muszę cię prosić, żebyś poszła do niego i jeszcze raz spróbowała dowiedzieć się, jaki ma konkretny plan. Muszę mieć wszystko czarno na białym, a że on ma już dopracowane szczegóły, tego jestem pewien.
 - Nadal się łudzisz, że to się uda? - parsknęła ironicznym śmiechem.
 - Teraz tak. Loki jest zmęczony, słaby, czuje się opuszczony i samotny. Takim ludziom szybciej rozwiązują się języki.
 - Ach tak - powiedziała udając zrozumienie. - Może nie dajcie mu jeść i pić jeszcze przez tydzień, zacznijcie do niego strzelać i torturować, a potem wyrżnijcie jego rodzinę. Wtedy na pewno wszystko nam powie.
 - Cholera jasna! - zezłościł się.  - Tobie zależy na rozwiązaniu sprawy czy na draniu, który zamordował ponad dwadzieścia niewinnych osób?!
 - Dw-dwadzieścia? - Mówiąc to, miała wrażenie, że zaraz zachłyśnie się powietrzem.
 - Konkretnie dwadzieścia cztery osoby. Wczoraj podano nam nazwiska tylko dziesięciu ofiar, dziś wiemy więcej. A ranni? A miejsce do leczenia? Niepowetowane straty, które...
 - DOSYĆ! - wrzasnęła. Targała nią prawdziwa furia. Dała się oszukać. Loki to nie bóg, nie król, to potwór.  - Powiem wszystko, co chcesz wiedzieć, a potem żądam powrotu do domu.
 - Jesteś zupełnie jak ojciec.
 - Też go znałeś?
 - Tak. On i ja dowodziliśmy, gdy agentka Romanoff...
 - Tak, wiem, że go znała. Chodźmy.
 - Ojciec byłby z ciebie dumny - rzekł, sądząc, że tym zaskarbi sobie jej uznanie. Ale Lana zatrzymała się i zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem.
 - Proszę, nie mów mi nic o moim ojcu. Jesteś kimś zupełnie innym, niż on, a gdyby żył, nie dopuściłby, żebym się z tobą spotkała. Może i działasz po właściwej stronie, ale w najgorszy  z możliwych sposbów. Mówisz, że Loki to potwór, a kim ty jesteś?
 - Ja tylko robię, co do mnie należy. Bezpieczeństwo świata leży w moich rękach i może moje metody są drastyczne, ale zrobię wszystko, co służy ocaleniu tej planety. - Potem bez słowa wyminął ją i dał znak, by poszła za nim, co bez protestów uczyniła. Zmierzali do innego pomieszczenia, bo metalowe drzwi celi minęli. Widocznie był w jakimś pokoju przesłuchań.
 Jej przypuszczenia okazały się słuszne. Tym razem zastała go w gabinecie ze stołem i dwoma fotelami, z białym światłem padającym na jego bladą twarz, jak w tandetnych kryminałach.   Ręce miał skute, a nogi przywiązane do krzesła. Na jej widok zwęził podejrzliwie oczy. Nie mógł nie wiedzieć, że Fury celowo ją tu przyprowadził, więc gdy tylko zostawił ich samych, od razu jej o tym powiedział.
 - Kazali ci mnie przesłuchać.
 - Owszem - przyznała, bez ogródek. - I zastanawiam się, jaki to ma sens. Co takiego wiedzą, że chcą znać twoje plany za wszelką cenę?
 - Powiedziałem Thorowi o Mjolnirze - wyzanał, licząc, że ktoś z TARCZY słyszy tę rozmowę. - Chcę, żeby go zabrał. Będzie mi potrzebny w Asgardzie.
 - Nawet teraz, gdy jesteś sponiewieranym, odartym z godności więźniem myślisz o zwycięstwie w wielkiej wojnie? To jeszcze zuchwałość, czy już głupota?
- To realizm. Nie mogą mnie tu trzymać wiecznie, a ja nie zamierzam im pomóc. Zamordowałem ludzi - wiedzą o tym, mają mnie i nie mogą mnie ukarać. - Z każdym jego słowem jej mina przeradzała się w grymas gniewu. - Zamkną mnie w więzieniu? W porządku. Jeśli mogą na to poświęcać całą swoją energię... Zabiją mnie? Przykro mi, na Ziemi im się to nie uda, jestem bogiem. Odeślą mnie do Asgardu? O niczym innym nie marzę. Czy jeszcze nie widzisz, że jestem zwycięzcą, choćby i trzymali mnie w tych kajdanach przez rok?
 - Skąd pewność, że nie mają planu?
 - Fury nie jest inteligenty i kieruje bandą silnych kretynów. Nic mu nie da grupa Avengers, ani agenci, ani broń. Po jakimś czasie wojska Asgardu zaczną mnie szukać, a jakie szanse mają ludzie z najpotężniejszą armią we wszechświecie? - Po tym pytaniu zapadła chwila milczenia. Lana wiedziała jednak, że czas na otwarte karty. Wszystko już sobie wyjaśnili.
 - Wiesz, że oni muszą nas teraz monitorować. Wiesz, że słyszą, co mówisz. To dlatego mi to wszystko powiedziałeś.
 - Powiedziałem dokładnie to samo tym wszystkim, którzy przesłuchiwali mnie wcześniej. Sądzą, że ich zwodzę, ale czy choć raz skłamałem? Nie. Ja po prostu prezentuję im realia, których nie chcą przyjąć. Wszystko wraca na swoje miejsce, Lano. Thor odzyska Mjolnir, ja wolność, a Asgard należną mu potęgę. Czyż tak nie jest prościej? - W odpowiedzi obdarzyła go jedynie krótkim spojrzeniem. 
 - Uważasz się za króla. Za wielkiego władcę. Ale jesteś tylko zwykłym mordercą, Loki. Niczym nie różnisz się od tych pomyleńców na Ziemi. No, może tylko okrucieństwem, bo ziemianie nie są do niego zdolni w aż takim stopniu.
 - Chcesz mnie teraz umoralniać? - prychnął.
 - Chcę ci uświadomić, jaki błąd popełniasz.
 - Ty również. Chyba nie powiesz mi, że nie zaufałaś mi i że byłem ci obojętny? Nawet w nocy, gdy do mnie przyszłaś, wiedziałem, że znaczę wiele.
 - A może to litość? - spytała, siląc się na taki sam brak uczuć, jaki on wobec niej stosował. Loki oczywiście przyjął to stwierdzenie za zniewagę. Litość wobec niego? Absurd!
 - Wracaj do domu. Nie będziesz mi więcej potrzebna.
 - Ależ będę. Nie zapominaj o naszej pierwszej rozmowie.
 - Mogłem zmienić plany.
 - Mogłeś. Ale poza mną nie masz tu nikogo, kto naprawdę chciałby ci pomóc. Nie są idiotami, nie zostawią Thora bez kontroli.
 - Postawmy sprawę jasno - wysyczał. - Albo jesteś ze mną, albo przeciw mnie.
 - Jestem po swojej własnej stronie. I módl się, żeby nie była sprzeczna z twoją - odparła zuchwale. - TARCZA na pewno zatrzyma mnie tu tak długo, jak wydam im się potrzebna, więc jeszcze się zobaczymy. Chcę tylko, żebyś wiedział, choć pewnie cię to nie obejdzie, że zawiodłam się na tobie. Bardzo się zawiodłam.  - Z nieznanych mu przyczyn te słowa w pewien sposób... bolały. Nie obchodziła go niczyja krzywda ani zło, ale akurat dla niej chciał stanowić siłę i oparcie. Być może tylko dla niej jednej...

3 komentarze:

  1. Hej, hej! Wlasnie zyskalas nowa czytelniczke ;) Nadrobilam wszystkie rozdzialy i stwierdzam ze twoje opowiadanie jest cudne! :D Z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo! Miło mi, że zaglądasz i że Ci się podoba. Postaram się wklejać notki regularnie.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Super przemyślenia Loki'ego :D

    OdpowiedzUsuń