wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 16

    16. Nie wierzyłam, że kiedyś to powiem - Loki to kretyn. Tak, ten mój, bo ten kanoniczny był jeszcze do zniesienia ;) Tak czy inaczej poniżej prezentuję Wam kobietę skrajnie silną i faceta skrajnie podłego. Lana i Loki w pełnej krasie!



"Są tyl­ko dwie potęgi na świecie: miecz i duch. W końcu miecz zaw­sze ule­ga duchowi."
~ Napoleon Bonaparte 


  Po przesłuchaniu Lokiego w całej siedzibie TARCZY zapanowało prawdziwe ożywienie. Fury był zadowolony - Loki powiedział, czego oczekuje, więc będą mogli działać, podsuwając mu to, czego będzie potrzebował. Grupa Avengers i kilku innych agentów dyskutowali ze sobą żywo i tylko Lana siedziała sama w odległym kącie sali, rozmyślając. Była rozdarta, nie wiedziała, komu zaufać, komu pomóc i co robić. Wiedziała,  że Loki jest w pułapce, wiedziała, że jest mu winna ratunek i wiedziała, że nie powinna ratować bestialskiego mordercy. Ukryła twarz w dłoniach i skupiła wszystkie siły na tym, by się nie rozpłakać, co kosztowało ją sporo trudu. Miała nadzieję na dłuższy moment samotności, ale oczywiście nie został jej dany. Obok niej usiadł Thor. Wyglądał na równie zmartwionego.
 - On bardzo cierpi, prawda? - spytał.
 - Nie wiem. Przecież nigdy by mi tego nie powiedział. 
 - Ale ty to wiesz. Wiesz, że on ukrywa w sobie ból.
 - Może. Ale należy mu się cierpienie, za to, co zrobił - wysyczała, choć może wcale nie chciała tego powiedzieć. Chyba powinna była zatrzymać to dla siebie. W końcu rozmawiała z jego bratem.
 - Nie wiem, czy da się wycierpieć więcej, niż on wycierpiał. Loki zbłądził, ale nie teraz. Bardzo dawno temu, gdy dowiedział się prawdy o swoim pochodzeniu. Mój ojciec popełnił wielki błąd...
 - To nie jest powód, który dawałby mu prawo mordowania i wszczynania wojny.
 - Oczywiście, że nie. Ale czasem mocno skrywana rozpacz daje o sobie znać w najgorszy sposób. Myślę, że tak dzieje się w jego przypadku. On napada i niszczy, tak, jak zniszczono jego. Tak twierdzi.
 - Gdyby wybaczył, nie zapomniał, ale wybaczył, byłoby mu o wiele prościej - powiedziała, zaciskając pięści. Dlaczego tylko w teorii było to takie proste?
 - Loki nie umie wybaczać, znam go od dziecka. Zresztą... nigdy nie był kimś dobrym.
 - Więc dlaczego powtarzasz, że on się tylko pogubił, że zbłądził?
 - Bo to prawda. Wszedł zbyt daleko w labirynt własnego zła i nie potrafi się z niego wydostać. Może i nie chce, nie przeczę, ale gdyby nawet chciał, sam się z niego nie wydostanie. W tym trzeba mu pomóc. - Patrzył na nią wyczekująco, jakby oczekiwał, że Lana zadeklaruje swoją pomoc. Ona tylko spuściła wzrok.
 - Starałam się z nim rozmawiać - zaczęła spokojnie. - Myślałam, że potrafię. Myślałam, że go zrozumiem. Że uda mi się przekonać go do jakiejkolwiek zmiany i zapomniałam o jednym  - Loki to bóg, a ja jestem tylko zwykłą śmiertelniczką. Nie jestem w stanie z nim wygrać.
 - Bo zamiast z nim walczyć powinnaś stanąć po jego stronie. Fury w jednym ma rację - jesteś dla niego ważna. Jeśli Loki odrzuci mnie na zawsze, zostaniesz mu tylko ty. Proszę, nie opuszczaj go.
 - Musisz go bardzo kochać, skoro tak ci zależy na jego szczęściu - prychnęła. Dlaczego w życiu nigdy nic nie jest proste.
 - A tobie nie?
 - Nie wiem już, na czym mi zależy.
 - Widziałem, jak wyglądałaś, gdy wróciłaś z przesłuchania. Ten widok bardzo tobą wstrząsnął.
 - Gdybyś to widział... Trzymają go tam, jak zwierzę. Związanego, przykutego do ściany... Jak ma stać się normalny, jak ma im cokolwiek powiedzieć, skoro odczuwa takie poniżenie?
 - Przepraszam, że przerwę - ich rozmowę przerwała Pepper - dyrektor Fury chce z tobą zamienić słowo.
 - Jest trzecia w nocy. Nie mam siły na kolejne przedsięwzięcia, przykro mi.
 - Chodzi o coś innego. Chodź - podała jej rękę, którą Lana przyjęła z wdzięcznością. Była wykończona psychicznie i fizycznie. Jeśli Fury zażąda od niej jeszcze czegoś, chyba padnie tu trupem.
 - Pani Hayes, mam dla pani informację.
 - Która mi się nie spodoba? - spytała, nie dbając nawet o odpowiedź.
 - Loki prosił, by mogła pani z nim zostać w nocy. Jeśli pani chce, to proszę.  - Lana parsknęła śmiechem i spojrzała ze złością na Fury'ego.
 - Myśli pan, że nie wiem, o co chodzi? Chcecie mu zafundować tortury psychiczne. Będziecie mnie dawać i zabierać, aż Loki w końcu zwariuje, zmięknie i zacznie z wami rozmawiać, tak?
 - Proszę mi wierzyć, same tortury w tym przypadku to za mało. Mamy do czynienia z bogiem.
 - Moglibyście go chociaż rozkuć.
 - Ręce ma już wolne. Pójdzie pani do niego? - Bez wahania skinęła głową, co nie uszło uwadze Thora i Pepper, którym, bądź co bądź, jako jedynym zależało na szczęśliwym końcu dla wszystkich. Wliczając w to Lokiego.

 W celi było już całkowicie ciemno i jeszcze bardziej dziwnie. Loki leżał pod ścianą, wpatrując się tępo w pustą przestrzeń. Ręce faktycznie miał wolne, ale wciąż przykuty był łańcuchem.
  - Tak się zastanawiałem, czy przyjdziesz.
 - Powiedzieli mi, że chciałeś, żebym przyszła. Myślałam, że masz mi coś do przekazania - rzekła, zgodnie z prawdą. Wątpiła, by Loki przyznał, że zależy mu na czymś innym. Nie, zaraz. Ona już w ogóle nie wierzyła w jakąkolwiek jego dobrą część.
 - W tej chwili potrzebuję ciebie, nie twojej pomocy. - Wyciągnął ku niej ręce w zapraszającym geście. Przyjęła zaproszenie i usiadła blisko, złożywszy głowę na jego ramieniu. Loki zamknął ją w ciasnym objęciu i westchnął. Zwątpił już, że kiedykolwiek będzie tak blisko Lany, ale udało się. Nawet jeśli była tu tylko dlatego, że tak jej kazano. Miał to gdzieś. Musiała tu być, by nie oszalał. Miał sporo czasu by w tych nagich ścianach usłyszeć odbijające się milion razy echem słowa Lany i swojej matki. A jeśli zaczął coś, co skończy się dla niego tragicznie? Co zakończy się złem dla wszystkich? Najstraszniejsza była walka w nim samym. Ta słaba, ledwo tląca się cząstka dobra w jakimś małym stopniu roztapiała twardą zbroję zła.
 - Powinnaś już spać. Musisz być potwornie zmęczona. Nie bój się, obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy.
 - Nie boję się, że zrobisz mi krzywdę.
 - Niesłusznie. Zasypiasz w ramionach mordercy. Bądź ostrożniejsza, zwłaszcza teraz. 
 - Nie mów tak - poprosiła słabym głosem. - Właściwie... sama nie wiem, dlaczego to robię.
 - Bo cię opętałem i przywiązałem do siebie. - Oboje parsknęli śmiechem. Akurat w ustach kogoś, kto ma to w naturze, te słowa brzmiały zabawnie.
 - Opętuj mnie przed świtem. Po nim znowu będę musiała kierować się rozsądkiem. - Mocniej wtuliła się w niego i przymknęła oczy. Z nieznanych Lokiemu przyczyn jego szybki puls zwolnił, a oddech sam się ustabilizował. Pocałował ją lekko w czubek głowy. To, co czuł, zakrawało o uczucia irracjonalne. Czuł się naprawdę szczęśliwy, gdy widział, że go nie opuściła. To nic, że kazała mu odejść, bo jeśli nawet to zrobi, zawsze będzie miał w pamięci tę Lanę, która została przy nim nawet wtedy, gdy powinien zostać sam, jak palec. Dla niego ta beznadziejna noc mogłaby trwać o wiele dłużej. Przynajmniej miałby gwarancję, że nie zabiorą jej stąd tak szybko. Nienawidził być zdany na czyjąć łaskę, a teraz był na łasce śmiertelników. Zacisnąłby ze złości pięści, gdyby nie bał się obudzić Lany. Tak pominąwszy wszystko inne - czuł się winny temu, że przez niego tyle wycierpiała w tak krótkim czasie, że nie umiał się jej odwdzięczyć i nawet temu, że chciała spać dziś na tej twardej podłodze, specjalnie dla niego. Oczywiście nie twierdził, że jej postępowanie jest mądre. Sam nigdy nie porwałby się na coś takiego, nie zaufałby komuś tak szybko i nie oddał mu się do tego stopnia, by być przy nim nawet w tak trudnej sytuacji. Sam już nie wiedział, czy to błazeństwo, czy sztuka.
 Nagle drzwi do celi niespodziewanie drgnęły. Loki ze złością zmierzył intruza spojrzeniem, choć w ciemności jeszcze nie dostrzegł jego twarzy. Ktoś zbliżał się ku nim, a potem bez słowa przykucnął kilka kroków przed Lokim.
 - Skrzywdzisz ją, jeśli się nie zmienisz. - Ten głos rozpoznał od razu.
 - Przyszedłeś mnie umoralniać, braciszku?
 - Przyszedłem ci powiedzieć, że nie warto być takim sukinsynem, nawet jeśli masz powody. - Loki postanowił udawać, że w ogóle nie obeszły go słowa brata.
 - Pozwolili ci tu wejść?
 - Nie. Panna Potts ukradła dla mnie identyfikator Starka. Nie mów im, że tu byłem. Przyszedłem tylko po to, żeby dać ci do myślenia.
 - I nie zamierzasz mi pomóc, co?
 - Zamierzam. Ale moja pomoc nie będzie miała nic wspólnego z twoją ucieczką. Loki, posłuchaj - jeśli nie umiesz się zmienić dla siebie, zrób to dla niej. Nie mów mi, że nie jest dla ciebie ważna. Gdyby nie była...
 - Znam ją kilka dni. I nie będę się dla nikogo zmieniał.
 - Dlaczego musisz być...
 - Zabierz ją stąd. Nie powinna być traktowana, jak ja.
 - Sam widzisz, że po prostu musisz o nią dbać.
 - Zabieraj ją i wynoś się stąd. Myślicie wszyscy, że to koniec gry, a to dopiero początek. Mam, czego chciałem.
 - O czym ty mówisz? - spytał Thor, mrużąc podejrzliwie oczy. Loki od razu wyczuł genialną okazję to kłamstwa. TARCZA połknie z radością wszystko, co będzie im na rękę, więc dlaczego nie dać im przynęty?
 - Znalazłem Mjolnir. Możesz go sobie wziąć, nie będzie mi potrzebny - skłamał. Podwójna korzyść: TARCZA skupi się na Mjolnirze, a Thor z wdzięczności pomoże mu się stąd wydostać. Potem trzeba tylko znaleźć sposób na władanie Mjolnirem i wszystko będzie gotowe.
 - Gdzie on jest? - spytał podekscytowany. - Muszę go mieć!
 - Gdzieś w Lesie Północnym, kilkadziesiąt kilometrów od Alpeny.
 - I tak po prostu mi go oddajesz?
 - Gdybym nie oddał, postąpiłbym nielogicznie. Nie mogę go dobyć, a więc i wygrać wojny. Ty prędzej go wyciągniesz, a gdy ja się uwolnię, jako król Asgardu wyciągnę cię z wygnania. - Thor od razu chwycił haczyk. Jak małe dziecko. Gdyby Loki miał pewność, że jego brat tego nie zobaczy, przyozdobił by swoje wargi szyderczym uśmiechem.
 - Obyś nie kłamał, bracie - rzekł, a potem wziął od niego Lanę. To był jedyny minus - stwarzając pozory chłodnego umysłu musiał prosić, by ją zabrano. Gdy patrzył, jak jego brat odchodzi z Laną na rękach, jak jej długie włosy falują pięknie, jak jej smukłe palce wyślizgują się zgrabnie z jego dłoni, poczuł pewne ukłucie żalu. Ale czymże był żal przy potędze...

1 komentarz: