sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 15

  15. Loki ma kłopoty i  dobrze mu tak ;) Nabroił, więc mu się należało. A Lana moim zdaniem zachowała się odpowiednio.

P.S. Z racji pojawienia się w rozdziale pewnej sympatycznej blondynki, Pepper, tekst dedykuję Gosi ;)


"Pus­tka nig­dy nie jest bez­domna. Wdziera się przez ot­warte ok­na samotności. "
~ Halina Ewa Olszewska


  Długo trwało, nim Lana dała się przekonać do wejścia na pokład drugiego  helikoptera. Powiedziano jej tylko, że zostanie zabrana do kwatery głównej agencji TARCZA, nie wyjaśniono nic więcej. Zresztą nawet gdyby próbowano, nie słuchałaby. Do tej pory jedyne, co słyszała to słowa Lokiego "ofiary były konieczne". Kim, do diabła, był, skoro potrafił zabić tyle niewinnych osób? Co miał zamiast serca, skoro nie żałował swojego czynu nawet w najmniejszym stopniu?
 - Pani Lana Hayes? - dotarł do niej jedyny spokojny głos w tym całym hałasie. Skinęła bezwiednie głową i szybko otarła łzy wierzchem dłoni. Mówił do niej wysoki, dobrze zbudowany, długowłosy blondyn o przejmująco niebieskich oczach. - Thor, brat Lokiego - przedstawił się i wyciągnął ku niej rękę, którą lekko uścisnęła. - Wiem, że poznał panią podczas pobytu na Ziemi.
 - Skąd? - spytała, gdy nic innego nie przyszło jej na myśl.
  - TARCZA poinformowała mnie o wszystkim. Jestem pani bardzo wdzięczny za okazaną mojemu bratu pomoc.
 - Pomogłam mu, a on zabił co najmniej dziesięć osób - odparła drżącym głosem. Targały nią irracjonalne wyrzuty sumienia, jakby to ona pomogła Lokiemu dokonać tej zbrodni.
 - On... być może nie chciał zabijać tych ludzi.
 - Oczywiście, że chciał. Mogłam się domyślić, gdy wyszedł z mojego domu. Ale nie zatrzymałam go. - Znów zaczęła płakać jak dziecko, nie ukrywając łez i szlochów. Thor patrzył na nią ze współczuciem. Przy całej miłości do swojego brata, w tym momencie czuł tylko złość i gniew względem niego.
  - Zaraz wszystko się wyjaśni, musi pani zaczekać. Niedługo będziemy na miejscu - zapewnił. Faktycznie, podróż nie trwała długo, ale była najgorszą podróżą w jej życiu. Choćby dlatego, że miała świadomość jaki jest jej cel. Upewnić się w tym, co powinna wiedzieć już dawno - że Loki jest potworem.
 Była tak rozbita, że nie pamiętała dokładnie momentu, w którym wprowadzono ją do wielkiego budynku, pełnego krętych, jasno oświetlonych korytarzy. Nie miała pojęcia gdzie jest i co będzie musiała robić, ale nie chciała. Marzyła teraz tylko o powrocie do domu i zamknięciu się samej w pokoju taty. Zwykła tak robić, gdy jej smutek zbliżał się do ostatecznej krawędzi.
 Ktoś otwarł przed nią drzwi - znalazła się w pomieszczeniu przypominającym małą salę obrad. W jego centrum znajdował się stół, a przy nim kilka foteli. Thor posadził ją na jednym z nich, a potem jakaś szczupła blondynka o przyjaznej twarzy zaproponowała jej herbatę.
 - Jestem Pepper Potts, a ty to pewnie Lana?
 - Jasne. Czy jest tu jakiś agent, który mnie nie zna?
 - Nie jestem agentką. Nie pracuję dla TARCZY. - Może i nie miało to sensu, ale Lana poczuła się trochę lepiej, wiedząc, że Pepper nie jest jedną z wtajemniczonych we wszystko. - Dobrze się czujesz? - spytała troskliwie, siadając w fotelu obok.
 - Niezupełnie. Właściwie... wcale. Dlaczego nikt mi nic nie mówi?
 - Pewnie sami jeszcze nie wszystko wiedzą.
 - Wiadomo, kto będzie go przesłuchiwał? - spytał Thor.
 - Mam nadzieję, że nie Tony, bo niewiele z tego wyjdzie. Może Fury. - Po tych słowach nastąpiła błogosławiona przez Lanę cisza, podczas której Pepper i Thor wpatrywali się w nią ze współczuciem. Nie przeszkadzało jej to. Byli w końcu jedynymi ludźmi, którzy normalnie z nią rozmawiali, nie powtarzając, że czegoś nie może, że nic nie wiedzą i wszystko się okaże. 
 - Wszystko będzie dobrze - powiedziała Pepper, uśmiechając się ciepło do Lany. - TARCZA  nie z takimi delikwentami sobie radziła.
 - Co to znaczy "radziła sobie"? - odpowiedzi na swoje pytanie nie zdążyła otrzymać, bo trwający spokój przerwało przybycie kilku osób. Czarnoskóry mężczyzna z przepaską na jednym oku stanął przed nią i przedstawił się jako Nick Fury.
 - A ci tutaj to grupa Avengers - agentkę Romanoff już pani poznała. To jest Hawkeye, czyli Clint Barton - niewysoki mężczyzna o jasnych włosach skinął jej z powagą - doktor Bruce Banner - kontynuował Fury, a tym razem skłonił się czarnowłosy facet w okularach - Steve Rogers, vel Kapitan Ameryka - wysoki blondyn uśmiechnął się lekko - i Tony Stark, czyli Iron Man we własnej osobie - Tony błysnął do niej olśniewająco białymi zębami i chyba nawet puścił oczko. Widocznie nigdy nie tracił humoru. 
 - Jeśli zastanawia się pani, po co panią tu ściągnęliśmy - mówił dalej Fury - odpowiedź jest prosta. Potrzebujemy kogoś, kto potrafi rozmawiać z Lokim.
 - I ja mam być tym kimś? - spytała, udając rozbawienie. - Myślę, że szybciej dogada się z bratem.
 - A my myślimy, że właśnie na tej rozmowie mu zależy. Dlatego póki co Thor musi trzymać się z daleka od Lokiego.
 - Nasza gwiazda wieczoru chciała nas przechytrzyć i odlecieć z Thorem w siną dal, a tymczasem to my zgotowaliśmy mu wspaniałą niespodziankę - wyjaśnił skrzętnie Stark, przytulając do siebie Pepper, która wzniosła oczy do nieba, ubolewając nad stylem bycia swojego mężczyzny.
 - Jak mam z nim rozmawiać? O czym? - dopytywała się Lana. - "Hej, Loki, może wyjaśnisz mi, po jaką cholerę zamordowałeś dziesięć osób?"
 - Nie, to nie tak ma wyglądać. To powinna być naturalna rozmowa. On ma nie wiedzieć, że pani z nami współpracuje. To ma wyglądać na normalne widzenie z więźniem. Chcemy, żeby skłoniła go pani do wyjawienia jego dalszych planów.
 - Dobrze wiecie, że nie jest głupi. Nic mi nie powie.
 - Panno Hayes - zaczął spokojnie Fury, patrząc jej prosto w twarz - zdajemy sobie sprawę, że nie jest pani łatwo, ale musi pani wiedzieć, że jest jedyną osobą, której on powie cokolwiek. Nikomu do tej pory nie zaufał, z nikim nie czuł żadnej bliższej więzi.
 - Ze mną też żadnej nie czuję, zapewniam pana.
 - A ja zapewniam panią, że się pani myli.
 - Skąd może pan to wiedzieć?
 - Choćby stąd, że pierwsze pytanie, jakie nam zadał, gdy zostaliśmy sami dotyczyło pani. Spytał, czy była pani w szpitalu, gdy go demolował. Nadal sądzi pani, że nie będzie chciał z panią rozmawiać?
 - Mam wykorzystać to, że mi zaufał?
 - Ma pani zrobić wszystko, żeby wyciągnąć z niego informacje!
 - Nick! - zawołała oburzona Pepper, instynktownie ustawiając się przed Laną, jakby chciała ją obronić.  - Nie możesz jej do niczego zmuszać, to nieetyczne.  - Fury już otwierał usta, by powiedzieć Pepper, gdzie ma etykę i normy moralne, gdy Lana wstała i powiedziała:
  - W porządku. Pójdę i porozmawiam z nim. Bez żadnych świadków.
  - Doskonale. Zaprowadzę panią - powiedział i wyprowadził ją z pomieszczenia. - To niedaleko. Ostrzegam, że może się pani nie spodobać stan, w jakim będzie.
 - To, że mu nie pomogliście nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem - prychnęła.
 - Nie możemy się z nim cackać. Loki musi wiedzieć, że ma bardzo poważne kłopoty. 
 - Jasne - warknęła.
Stanęli przed stalowymi drzwiami, a gdy Nick otworzył je identyfikatorem okazało się, że są drzwiami pancernymi. Weszła do pomieszczenia bez okien, bez żadnych mebli, z wyjątkiem jednego krzesła przymocowanego do podłogi. Było tu o wiele ciemniej i ciszej niż na zewątrz. 
 - Macie pół godziny - stwierdził. A więc to było to udawanie widzenia. Zatrzasnął za sobą drzwi i Lana dopiero teraz mogła pojąć, co miał na myśli mówiąc, że jego stan jej się nie spodoba. Twarz wciąż miał mokrą od krwi, na prawym policzku wykwitł duży siniak , a wargę  miał lekko rozciętą. Ręce wciąż miał skrępowane kajdankami, a nogę przykutą łańcuchem do ściany.  Ten widok, pomimo świadomości jego czynu, sprawił, że ból ścisnął ją za serce, hamując na chwilę oddech.
 - Dlaczego tu jesteś?  - spytał, mrużąc podejrzliwie oczy. Nim odpowiedziała, podeszła i bez zbędnych próśb z jego strony, rękawem własnej koszuli starła krew z jego twarzy. Gdy to robiła, gdy patrzyła na niego z tak bliska, ledwo powstrzymywała łzy. Musiała go uratować tak, jak on uratował ją przed dzikim wilkiem. Skończywszy swoje zadanie oddaliła się od niego na odległość kilku kroków.
 - Dlaczego? - spytała słabym głosem. Nie musiała nic dodawać, doskonale wiedział, o co chodzi.
 - Musiałem ich zwabić. Potrzebowałem Thora. Nie wszystko poszło po mojej myśli.
 - Zabiłeś dziesięć niewinnych osób, Loki.
 - Nie miałem wyboru.
 - Miałeś! Miałeś cholerny wybór! Mogłeś mnie posłuchać i znaleźć inny sposób.
 - Nie dramatyzuj i powiedz mi, jak wygląda sytuacja na zewnątrz. Co zamierzają ze mną zrobić?
 - Nie dramatyzuj?! - krzyknęła i zasłoniła przed nim swoją twarz. Na chwilę. po to, by nie mógł widzieć przerażającej mieszanki furii, gniewu i rozpaczy, którą teraz emanowała od stóp po czubek głowy. - Nie mam pojęcia, co chcą z tobą zrobić. Chcę tylko wiedzieć, co ty zamierzasz. Uciekniesz? Znów zabijesz kilka osób? Co, do diabła, zamierzasz teraz zrobić? Bo znając ciebie nie zgodzisz się na bycie ich niewolnikiem!
  - Sam stąd nie ucieknę. Co się stało z moimi dwunastoma wojami?
 - Skąd mam wiedzieć? Nikt tu nie potrafi mi odpowiedzieć nawet na najgłupsze pytania.
 - Więc będziesz musiała mi jakoś pomóc.
 - Nie mam jak - wzruszyła ramionami, czując wszechogarniającą bezradność.  - Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy i jak cię stąd wydostać. Nie wiem nawet, co mam im powiedzieć i czego ode mnie oczekują.
 - Na pewno chcą, żebyś była największą bronią w ich posiadaniu. Nie rób nic, czego będą od ciebie chcieli. Chyba, że jesteś przeciwko mnie.
 - Nie jestem przeciw tobie, ani z tobą. Ja po prostu nic nie wiem, rozumiesz?
 - Więc postaraj się zrobić wszystko, żebym miał kontakt z Thorem. I nie mów mu, że cię o to prosiłem. Mam już pewien plan, ale żeby zadziałał Thor, tylko on jeden, musi dowiedzieć się, gdzie jest Mjolnir i zrobić wszystko, by mógł go wyciągnąć, rozumiesz?
  - Przecież to ty chciałeś nim władać...
 - To nie ma teraz znaczenia. Bez Thora się stąd nie wydostanę. Musisz zrobić wszystko, żebym się z nim skontaktował - powtórzył z naciskiem. Zdawał sobie sprawę, że obecnie znajduje się w beznadziejnej sytuacji. Dlatego właśnie dziwił się, że Lana nie zaczęła nim pogardzać.
 - Nigdy nie pojmę, jak można być takim... łajdakiem. I taką bestią. Postaram ci się pomóc, ale tylko dlatego, że ty uratowałeś mnie.
 - Lana...
 - Kiedy stąd wyjdziesz, masz się wynieść. Wróć do Asgardu, albo jedź na drugi koniec świata, byle daleko ode mnie.
 - Przepraszam.
 - Za co? Za masowe morderstwo, czy za to, że wyśmiałeś mnie, kiedy powiedziałam ci, że to wszystko źle się dla ciebie skończy? - zadrwiła.
 - Przepraszam, że wszedłem w twoje życie. Nie jestem dobry, ale nigdy nie chciałem zniszczyć ciebie, tego możesz być pewna. Proszę cię, żebyś pomogła mi ten ostatni raz, później dam ci spokój. - Bardzo chciała mu coś odpowiedzieć, ale rozsądek podpowiadał jej, że to tylko kolejna łzawa manipulacja. Skinęła więc po prostu głową, w duchu dziękując mu za to jedno, czego jej nauczył: bywają chwile, w których należy nie mieć w sobie żadnych uczuć.

1 komentarz: