piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 20

  20. Coby nie było za spokojnie, powstają właśnie takie rozdziały ;) Staram się, by opowiadanie było takim literackim warkoczykiem - raz spokojnie i uczuciowo, raz burzliwie i z ekspresją. Jak wyszło - Wam oceniać, nie mnie. Mam nadzieję, że dobrze ;)


"Tyl­ko czyn ob­ja­wia praw­dziwą moc ducha." 
~Jean La Fontaine


Cała aparycja przybysza wskazywała na to, że Loki ma poważne kłopoty. Thor wkroczył do salonu, widocznie rozgniewany, jednak tym razem jego brat naprawdę nie wiedział, czemu jest winien. Nie zdążył przecież zrobić nic złego, bo niedawno wypuszczono go z niewoli. Poza tym nie miał w planie nastawiania Thora przeciwko sobie.
 Gdy zobaczył brata, nie udając zdziwienia spytał:
 - Co cię tu sprowadza?
 - Ty i twoje parszywe zagrywki. Rozmawiałem z ludźmi z TARCZY, powiedziałem im, że dobrowolnie przyznałeś mi Mjolnir. 
 - I wyjaśniłem ci, dlaczego - odparł, wzruszając ramionami.  - To najrozsądniejsze wyjście.
 - To oszustwo! - zawołał oburzony Thor, nie zważając na to, jak donośny ma głos nawet wtedy, gdy nie krzyczy. - Co planujesz, Loki? Zajmujesz TARCZĘ młotem, aby mieć czas na coś innego. Daj sobie pomóc, bracie. Nie możesz wiecznie wszystkich krzywdzić.
 - Mogę - rzekł, uśmiechając się przy tym. - Sęk w tym, że nie to jest mój cel. Przybyłem tu, bo potrzebuję Mjolnira, a skoro nie mogę go zdobyć - ciebie z Mjolnirem. Chcę podporządkować sobie Jottunheim i poszerzyć swoją władzę, do wszystko. Postaraj się go zdobyć, a obaj wrócimy do domu.
 - Jak? - spytał z naciskiem blondyn. - Nie wiem, co mógłbym uczynić na tyle godnego, by Mjolnir był mi posłuszny.
  - Z nas dwóch to ty masz na to większe szanse. Dobre uczynki to nie jest moja mocna strona.
 - Nie czas na żarty!
 - Jestem śmiertelnie poważny. Wątpię, by młot prawości mógł być moim atutem.
 - A wiesz, dlaczego? - spytał wyniośle Thor, chcąc go pouczyć, wygłaszając mądre przemówienie pełne patetycznych zwrotów. Loki postanowił to jednak zdusić w zarodku.
 - Dlaczego? Bo jestem zły, nieobliczalny, egoistyczny i bardzo wredny, ale na pewno nie prawy - odpowiedział bez zająknięcia. Lana omal nie parsknęła śmiechem na widok twarzy Thora po tej odpowiedzi. Facet był wyraźnie pogubiony i nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, by jego bratu poszło w pięty.
 - Tak, właśnie dlatego - powiedział w końcu. - I właśnie dzięki temu uświadomiłeś mi, że mogę zrobić coś, by moja moc do mnie powróciła.
 - Co takiego? - zainteresował się Loki.
 - Musisz udać się ze mną do Lasu Północnego. Tam ci wszystko wyjaśnię. 
 - Zgoda - odpowiedział bez zastanowienia. - Chodźmy. Daj mi tylko chwilę, muszę coś załatwić.  - Potem bez słowa wyszedł, wziąwszy swoją włócznię i zniknął za drzwiami frontowymi. Lana od razu się zaniepokoiła.
 - Co zamierzasz? - spytała, stając przed Thorem.
 - Ocalić ludzi przed moim bratem - odpowiedział ze smutkiem.
 - W jaki sposób?
 - Nie mogę ci nic więcej powiedzieć, by plan zadziałał. Wiesz, dokąd poszedł?
 - Nie mam pojęcia - rzekła, zgodnie z prawdą.  - To jakiś plan TARCZY, tak? Zrobisz mu krzywdę? Czy on to w ogóle przeżyje? - zbombardowała go pytaniami, ale uwagę Thora przykuło już coś zupełnie innego. Spoglądał na jej obraz - niedokończony portret Lokiego. Dziewczyna od razu poczuła się zakłopotana. Nie wiedziała, czy jej tłumaczenie będzie wystarczająco logiczne, by w połączeniu z tym zamartwianiem się nie zostało przez Thora uznane za... za jaką niewłaściwą formę uczuć.
 - To tylko portret...
 - Piękny portret - stwierdził uprzejmie. - Masz wielki talent. Zastanawia mnie tylko, dlaczego go namalowałaś?
 - W zasadzie... sama się nad tym zastanawiam. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, wydawał mi się na tyle niezywkłą postacią, że postanowiłam go uwiecznić. Nie jestem dobrym fotografem, więc wolałam go namalować.
 - Niezwykłą postacią? - dopytywał się.
 - Wiesz, jako zwykła śmiertelniczka nieczęsto widuję wyposażonych w magiczną broń bogów w stroju z innego świata.
 - Nie możesz być zwykłą śmiertelniczką, skoro tak się do ciebie przywiązał.
 - Ale nią jestem. Nie potrafię latać, czarować i nie mam żadnych nienormalnych przedmiotów w domu. Moja moc to pędzel i farby, ewentualnie ciosy karate. - Uśmiechnęła się, a Thor odwzajemnił ciepły gest.
 - To nie nasze moce świadczą o tym, jak niezwykli jesteśmy. - Położył jej rękę na ramieniu i spojrzał z powagą prosto w jej oczy. - Mówię ci, Lano. Dla niego z całą pewnością jesteś niezwykła. Znam go od dziecka, będzie się zapierał, bronił, utrudniał i uciekał, ale nie będzie potrafił oszukać samego siebie. - Lana już chciała mu odpowiedzieć, ale w tym momencie drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Loki, wyjątkowo z siebie zadowolony. Sytuacja, którą zastał, nieco go zdziwiła - Lana i Thor stali blisko siebie, zupełnie, jakby rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, jakby nie chcieli, by ich podsłuchano. W takim razie to zły pomysł zostawiać tu Lanę.
 - Możemy ruszać? - spytał.
 - Jasne - odparł Thor.
 - Lano, pomożesz nam dostać się do tego miejsca?
 - Mam jechać do wielkiej puszczy w nocy, tylko po to, żebyście mogli sobie debatować nad tym młotem?! - oburzyła się. - Już raz omal nie straciłam tam życia, nie chcę tego powtarzać.  - Loki w dwóch krokach znalazł się przy niej.
 - Nie dałem cię skrzywdzić poprzednim razem, więc i tym nie dam. Zaufasz mi? - Nic na to nie odpowiedziała. Zarzuciła na siebie kurtkę i wyszła, zanim zdążył coś jeszcze dodać.  Co do tego zaufania... Sama nie wiedziała, czy powinna je do niego mieć. W sumie to absurdalna myśl - czy powinna mieć zaufanie do mordercy i ostatniego drania? Czy to normalne, że zadaje sobie takie pytania?
 Tak czy inaczej, wkrótce byli już w drodze do Lasu Północnego, a ona modliła się, by tym razem nie dopadło jej żadne dzikie stworzenie. Martwił ją też plan Thora. Być może nie chciał skrzywdzić brata, ale jeśli TARCZA położyła na tym łapę, nie będzie miał wyjścia.
 
  Gdy przedzierali się przez las, sowy pohukiwały tu i ówdzie, a każdy trzask patyczka brzmiał jak odgłos zbliżającej się śmierci. Było tu tak ciemno, że gdyby nie latarki, prawdopodobnie powpadali by na drzewa, w doły i krzaki, a jednak Loki niemal od razu znalazł właściwą drogę. Nie bez powodu zabezpieczył miejsce, w którym znajdował się Mjolnir, swoją mocą. Dotarcie do niego zajęło im o wiele mniej czasu, niż poprzednim razem. Młot promieniował bladą poświatą i, gdy się dobrze przyjrzeć, drżał nieznacznie, prawdopodobnie dlatego, że wyczuł swego prawowitego właściciela.
 - No więc? - zaczął Loki, spoglądając na brata wyczekująco. - Mówiłeś, że coś ci przyszło do głowy.
 - Bo tak jest. Nie jestem jednak pewien, czy to możliwe... Czy to aby nie zbyt proste...
 - Przekonajmy się - ponaglał go.
 - Jeśli mam dobyć Mjolnir, muszę wykazać się prawością, a więc zwalczać zło - mówił, podchodząc coraz bliżej Lokiego, który niczego się nie spodziewał. Stojąc już zaledwie o krok przed Lokim, dokończył, co miał powiedzieć.  - Ty jesteś złem, Loki, więc abym mógł zdobyć młot, muszę to zrobić. Wybacz, bracie. - Po tych słowach wszystko potoczyło się błyskawicznie.Thor wykopał Lokiemu włócznię, która potoczyła się po leśnej ściółce, Lana wrzasnęła głośno, a Thor rzucił się na Lokiego, z bóg wie jakim zamiarem.
 Przez ciemność nie mogła wiele zobaczyć, słyszała tylko odgłosy walki i krótkie, urywane zdania. 
 - Musisz... wrócić... do Asgardu! - wykrztusił Thor. - Doprowadzę cię do Tesseraktu!
 - Nie teraz! - wydyszał Loki, najwyraźniej tracąc oddech.
 - Przestańcie! - wrzasnęła Lana, czując, że dzieje się coś złego. Miała ku temu podstawy, bo ziemia nagle zaczęła drżeć i pękać, a Mjolnir rozjarzył się srebrzystym blaskiem. Pojęła dopiero po chwili - pomimo tak prostego podstępu Thor dokonał w istocie prawego czynu - chciał uratować ludzkość, walczył z Lokim o odesłanie go do Asgardu. Dlatego Mjolnir mógł do niego wrócić.
 Nie minęła nawet minuta, gdy olbrzymi młot dosłownie wyfrunął z ziemi, ściągając ku niej wielkie pioruny i coś, co przypominało huragan, wyginający drzewa i łamiący wielkie gałęzie. Lana upadła na ziemię, nie wiedząc co robić. Była pewna, że lada moment zginie i tym razem nikt jej nie pomoże.
 - Lana! - usłyszała krzyk. To z pewnością był głos Lokiego, który rzucił się ku niej w ostatniej chwili, z niesamowitą siłą chwytając walący się konar drzewa. Gdyby nie był człowiekiem, oboje byliby teraz martwi.
 Tymczasem przed nimi, w glorii pełnej zbroi i szkarłatnego płaszcza stał przed nimi Thor, trzymając  w dłoni Mjolnir, który skierowany ku niebu, wyzwalał pioruny.
 - Musisz stąd odejść, Loki! Nie możesz zagrażać ludziom! - krzyczał Thor, przekrzykując ogólny tumult.
 - Omal jej nie zabiłeś! - wrzasnął Loki, wściekle rzucając się w kierunku brata, z wyciągniętymi przed siebie rękami. I wtedy stało się coś, co stać się nie powinno i czego nawet on się nie spodziewał - Mjolnir wyśliznął się  z ręki Thora, wpadając prosto w dłoń Lokiego. Oszołomiony tym faktem brunet, tkwił przez chwilę w bezruchu, a potem skierował broń ku Thorowi, który zdążył mu umknąć i tym razem to on powalił Lokiego na ziemię. Zrobił to jednak w najgorszy z możliwych sposobów. Gdy padali razem, młot wycelowany był dokładnie w Lanę. Potężne pioruny o niezwykłej mocy pędziły prosto ku piersi dziewczyny i nikt nie mógł już zapobiec temu, co za chwilę miało się stać...

8 komentarzy:

  1. To się nazywa akcja! Musze przyznać, że Thor miał świetny plan, którego nikt by się nie spodziewał ;p Ale mam nadzieje, że wszystko jakoś potoczy się dobrze, szczególnie chodzi mi o Lane ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi strasznie szkoda, że Thor w Avengersach był tak biednie zrobiony :( Ja trochę rozwinę jego postać ;)
      Spoilera nie będzie ;)

      Usuń
  2. No thor thor. Dzien dobry dzien dobry. Podobal mi sie podobal w tym rozdziale. I loki naturalnie. Dawaj nie rob nic lanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thor to jest ogólnie fajna postać, a w Avengersach zrobili go tak biednie... Także cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń