wtorek, 9 października 2012

Rozdział 2

 2. I wychodzi pierwsza bezczelność Lokiego - kłamie w żywe oczy i to nie jeden raz. Kocham tego faceta miłością bezwarunkową właśnie za tę pokerową twarz w nawet najcięższych sytuacjach. Postanowiłam też jednak ukazać  go z trochę bardziej ludzkiej strony, ale tylko przez moment ;)


"Gniew nie ośle­pia, on rodzi się ze ślepoty." 
 ~Antoine de Saint-Exupéry


Heimdall, strażnik tęczowego mostu, Bifrotsu, bez zbędnych pytań pozwolił swemu królowi podróżować i przeniósł go portalem prosto do Jottunheimu. Lot nie trwał długo, ale wiązanka kolorowych świateł i zawrotna prędkość nie umilały podróży międzyplanetarnej. Chwilę potem jego stopy uderzyły o zlodowaciały grunt, a lodowate powietrze chlasnęło go w twarz. Uśmiechnął się krótko - uroki Jottunheimu. Gdyby Odyn nie zabrał go ze świątyni, gdy był niemowlęciem, pewnie spędziłby całe życie w tym mrozie. Można rzec, że wyświadczył mu przysługę.
  Jego błahe rozmyślanie przerwał błysk czerwieni na kilka stóp przed nim.  Dwa rubinowe punkty utkwione były prosto w nim. Po chwili z ciemności zaczęły wyłaniać się inne, takie same pary czerwonych oczu o czarnych źrenicach.
 - Witaj, Laufey - stanął przed nim, doskonale maskując swój strach. 
 - Czego chcesz? Dlaczego przybyłeś do mego królestwa?
 - Porozmawiaj ze mną, jak król z królem, a wszystko ci wyjaśnię - spojrzał wymownie na oblodzone drzwi do sali pałacowej. Laufey zaczął ku nim zmierzać, więc Loki bez zastanowienia za nim ruszył.
 Dopiero gdy znaleźli się sami zdał sobie sprawę, że rozmawia z własnym ojcem. Ojcem, który go nie obronił. Który zostawił go na śmierć i uciekł, jak jakiś tchórz. Nagle wezbrała w nim nienawiść tak wielka, że tylko cud powstrzymał go przed zamordowaniem go tu i teraz.  
 - Mów - rozkazał Laufey, patrząc na swojego syna i nie mając pojęcia, kim jest. 
  - Thor zaczął z tobą wojnę, a Asgarde chce ją dokończyć.
  - Asgard, czyli ty - warknął Olbrzym, zgrzytając zębami.
 - Nie, nie ja, Asgard. To mój obowiązek poprowadzić przeciw tobie wojska, ale nie chcę tej wojny. I ty też nie. Bo nie masz szans z siłami Asgardu.
  - Ty mnie straszysz, nędzny szczurze? - Potwór pochylił się nad nim, a jego oczy błysnęły czystym złem. Loki jedynie parsknął drwiąco.
  - Uważaj, do kogo mówisz, Laufey. Gdybym nie chciał, nie przybyłbym tu. Ale jestem, by cię ostrzec. Nie sądzisz, że to nie jest norma? Dwa wrogie królestwa nie kontaktują się ze sobą tuż przed wojną, a ja otwarcie mówię ci, że Asgard wypowie ci wojnę. 
 - I jaki masz w tym cel? - wysyczał podejrzliwie. 
  - Prosty. Poszerzenie własnej władzy. Nie musisz ze mną walczyć, wystarczy, że będziesz udawał.
  - A ty zajmiesz mój tron - dokończył za niego i roześmiał się głośno, aż zatrzeszczały lodowe ściany.
 - Zastanów się. Czy interesuje mnie tron w tym ponurym miejscu, gdy noszę koronę wspaniałego Asgardu? Nie. Ale widzisz, gdybym podbił Jottunheim dokonałbym czegoś, czego nie udało się jeszcze żadnemu władcy. Odyn pokonał twoje wojska, ale nie zajął Jottunheimu. Pomyśl - gdyby teraz Odyn się obudził, albo Thor wrócił z wygnania, czy zdołali zrzucić by mnie z tronu, gdybym dokonał tak wielkiego czynu? Poddani chcieliby, żebym to ja pozostał władcą. Jeśli ze mną przegrasz, tylko na pokaz, dalej będziesz rządził swoim królestwem, a ja może nawet postaram się oddać ci przywilej zemsty na... moim ojcu. Będziesz mógł go zabić  - dokończył, a Laufey zamyślił się. Tak, bardzo pragnął śmierci Odyna. Praktycznie od chwili, gdy poprzednia wojna dobiegła końca. Przeniósł baczne spojrzenie na Lokiego. 
 - Tylko tego chcesz? Tylko tego, bym ogłosił się przegranym?
 - Chcę tylko pozostać przy władzy. Dam ci czas.
 - Jak dużo czasu?
  - Tyle, ile będą trwały poszukiwania Mjolnira. Wyślę moich dwunastu dowódców na Ziemię, by go odnaleźli, a ty w tym czasie przygotujesz część swoich wojsk, resztę ukryjesz, żebyś miał kim rządzić. 
 - A źródło mocy? Zwrócisz je mi?
 - Nie. Ja tylko umieszczę je w Jottunheimie na znak, że podbiłem to królestwo i w obawie przed buntami ocalałych Jottunuów, zgoda?
 - Niech tak będzie. Więc opóźnisz swoje wojska i oddasz nam szkatułę, a potem pozwolisz zabić Odyna, tylko w zamian za to, byś mógł okłamać poddanych, że jesteś takim dzielnym władcą? 
 - Dokładnie tak. Śmiem twierdzić, że masz z tego więcej korzyści niż ja.
 - Powiedz mi, Asgardczyku, synu prawego Odyna, skąd w tobie tyle zła? - Laufey roześmiał się okrutnie, za to uśmiech spełzł z twarzy Lokiego. Poprzysiągł sobie, że zemści się na tych dwóch sukinsynach, że ukarze Odyna i Laufeya, dwóch ojców, którzy go skrzywdzili, a ta wojna i jego plan były świetnym polem manewru.
 - Być może nie płynie we mnie jego krew - rzucił niby mimochodem, na co Olbrzym nawet nie zwrócił uwagi. - Umowa?
 - Umowa - odrzekł Laufey.
 - Wkrótce znów się tu pojawię, by podać ci wszystkie szczegóły dotyczące moich wojsk. Przygotuj się dobrze, chcę, żeby walka wyglądała naturalnie. 
 - Wiem, co robić - rzekł potwór i wyprowadził Lokiego ze swojego pałacu. Przeszedł wraz z nim przez zdumiony tłum. Zdążył tylko zerknąć na upiorny uśmiech młodzieńca, a chwilę potem czarnowłosy zniknął w jasnym promieniu.

 Heimdall już czekał. Skłonił się przed swym panem i spytał z pokorą:
 - Jak Laufey przyjął twoje poselstwo, panie?
 - Groził mi, demonstrował swoje siły i twierdził, że jest niepokonany, lecz przekonałem go chyba, wspominając o Mjolnirze. 
  - Nie przedostaną się tu bez mojej pomocy, panie. To znaczy, że od nas będzie zależeć, kiedy wojna się rozpocznie?
 - Tak. A rozpocznie się, gdy odnajdziemy młot Thora.
 - No obawiasz się pozostawić Asgardu bez opieki, gdy zejdziesz na ziemię wraz z najznamienitszymi wojownikami?
 - Póki ty stoisz na straży Bifrostu, a moja matka na czele królestwa - nie - odrzekł, kłamiąc jak z nut. Dziwił się, że ktoś o tak potężnej mocy nie ma zdolności wykrywanie kłamstwa. Był jednak pewien, że strażnik mu uwierzył, bo gdyby było inaczej, już przebiłby go mieczem, dla dobra królestwa.
 Loki szybko przemierzył Bifrost, a gdy dotarł do bram Walhalli zapadał już zmierzch. W drzwiach pałacu czekała na niego zatroskana matka.
 - Jesteś cały! Och, na wszystkie świętości, tak się o ciebie martwiłam! 
 - Laufey nie odważyłby się mnie zaatakować - rzekł sucho, mijając matkę bez choćby jednego spojrzenia. 
  - Co z nim wytargowałeś?  - dopytywała się.
 - Wytargowałem? - syknął gniewnie. - Ja miałbym się z nim targować? Ja przedstawiłem mu warunki, na jakich ta wojna będzie się toczyć. Laufey nie ma szans z siłami Asgardu i dobrze o tym wie. Nawet gdybyśmy nie mieli Mjolnira, mieliby małe szanse, ale z nim jesteśmy po prostu niepokonani. Strącę go z tronu i zajmę jego miejsce.
  - Synu - zaczęła głosem tak poważnym, że i on stanął przed nią w bezruchu - kierujesz się nienawiścią, a to zgubne uczucie.
 - Nie kieruję się żadną...
 - Posłuchaj mnie - poprosiła cierpliwie, chwytając twarz syna w dłonie. - Możesz jeszcze wszystko odkręcić, wojna się nie zaczęła, możesz jeszcze użyć dyplomacji, potem będzie za późno.
 - Dyplomacja nie da mi potęgi. Thor słusznie wytknął ojcu jego łagodność, którą wszyscy wyśmiewają!
 - Loki, proszę! - głos kobiety drżał, a on poczuł się dziwnie. Zupełnie tak, jakby na chwilę znów stał się nieświadomym prawdy chłopcem. To było uczucie bezpieczeństwa i przynależności, w tej chwili znów wiedział, że jest blisko swojej matki.  - Nie rób nic, do czego popychałby cię złe intencje. Jesteś moim dzieckiem i zależy mi na tobie najbardziej na świecie, nie chcę, żeby stała ci się krzywda.
 - Żadna krzywda mi się nie stanie - ostrożnie ściągnął ze swoich policzków dłonie Friggi i na chwilę zamknął je w swoich.  - Przemyślę każdy swój ruch, obiecuję.
 - Naprawdę uważasz, że ta wojna jest konieczna?
 - Przede wszystkim nie ma nic wspólnego z moją nienawiścią wobec Laufeya. Muszę stoczyć tę wojnę, tak ustaliła rada. Jeśli uda mi się zwyciężyć, wreszcie przywrócę ład we wszechświecie. - Wypuścił ze swoich dłoni dłonie Friggi i oddalił się na kilka kroków.
 - A zejście na Ziemię? Kiedy chcesz to zrobić?
 - Jak najszybciej. Jeśli rada będzie gotowa - nawet jutro. - Po tych słowach odszedł, a Frigga przymknęła oczy i westchnęła cicho.
 - Obyś wiedział, co robisz, Loki, obyś wiedział.

3 komentarze:

  1. Muszę wreszcie zadać to pytanie po tych wszystkich rozdziałach opowiadań które u Cb przeczytałam: dziewczyno, czy ty w ogóle spisz? patrząc na godzin dodawania notek raczej nie;)
    Rozdzialił przyjemny, oby tak dalej ;) Nie moge się doczekać wizyty Lokiego na Ziemi;) Madlene23

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam źle ustawioną lokalizację czasową, więc nie zawsze te godziny są "prawdziwe" ;) Ale śpię mało, a jak mam dobry pomysł i wenę to wyskakuję z łóżka o 3 w nocy żeby coś napisać.
      Postaram się wrzucić jak najszybciej, ale wizyta na naszej planecie już blisko ;)

      Usuń