13. Profilu psychologicznego Lokiego część dalsza. Prócz tego trochę planów i oczywiście urwanie w momencie, w którym urwać się nie powinno ;)
"Często nienawiść sama sobie zadaje rany."
~John Ronald Reuel Tolkien
Nie sposób było nie zauważyć, że po wizycie w szpitalu Lana była bardzo zdenerwowana. Nie, żeby miał z tej okazji jakieś wyrzuty sumienia, ale nie był pewien, czy to nie przez jego zachowanie miała tak podły humor. Niezależne od tego, kim była dla niego Lana, obcy mężczyzna nie miał prawa jej dotykać, kiedy była z nim i kiedy to on zeszłego wieczoru to robił.
W domu atmosfera nadal była napięta, choć teraz wyraźnie z innego powodu. Dziewczyna nie odezwała się do niego praktycznie ani słowem, więc czekał, aż sama zacznie rozwijać temat.
Gdy późnym popołudniem wciąż nic konkretnego nie wyjaśniła, zaczął się poważnie martwić, ale oto, jak grom z jasnego nieba, spadło na niego całkowicie nieuzasadnione pytanie.
- Czy byłbyś w stanie mnie uderzyć? - spytała, jakby kiedykolwiek próbował.
- Słucham?
- Pytałam, czy kiedykolwiek podniósłbyś na mnie rękę.
- Nigdy nie podniósłbym ręki na kobietę. Dlaczego pytasz?
- Kiedy dzisiaj wszedłeś pomiędzy mnie, a tego lekarza, trochę się wystraszyłam. Byłam pewna, że chcesz go uderzyć - wyznała, lekko zaniepokojona.
- To co innego. Nie wiedziałem, że dotykanie cię to część jego pracy. Poza tym chciałem stanąć w twojej obronie. Jeśli masz mi to za złe - przykro mi - burknął lekko obrażonym tonem.
- Nie gniewam się. Po prostu chciałabym, żebyś był trochę bardziej ostrożny. - Uśmiechnęła się niepewnie i przyjrzała Lokiemu. Najwyraźniej wyrwała go z głębokiej zadumy, bo coś w jego twarzy przygasło, gdy się odezwała. - Przeszkodziłam ci, prawda? Nad czym myślałeś?
- Jak go stamtąd wydostać. - Mówiąc to, bezwiednie zacisnął pięści. - Muszę zdobyć Mjolnir, bez niego nie pójdę dalej. Mam coraz mniej czasu, nie mogę odkładać wojny w nieskończoność, to nie zabawa.
- Więc w ogóle nie przemyślałeś sobie tego, o czym ci mówiłam?
- Czy wszyscy ludzie, jedyne, co robią, to nad czymś myślą? Dlaczego nie działacie? Zawsze biernie stoicie w miejscu, marnując czas na bzdurne sentymenty, patrzycie, jak czas ucieka wam przez palce, a potem dziwicie się, że nie zdążyliście zrobić niczego, by sprawy potoczyły się po waszej myśli.
- Za to ty najchętniej w ogóle usunąłbyś ze słownika termin "wartości moralne". Wojna, władza i zemsta. To jest to, prawda? To się w życiu liczy - szydziła.
- Kiedyś powiedziałaś, że jedyne, za co moi rodzice powinni zostać ukarani to to, że nie nauczyli mnie kochać. A jak mieli to zrobić, skoro całe życie skupiali się na oszustwie? Może teraz po prostu nie mam prawa wiedzieć, że istnieje coś takiego jak ten dobry, wspaniały świat, który wciskano mi w bajkach przed snem?
- Zastanawiam się, czy naprawdę jesteś tak złą istotą, czy tak upartą, że za wszelką cenę postanowiłeś ukarać świat za swoje nieszczęście.
- A ja zastanawiam się, jak wyciągnąć z ziemi ten cholerny młot! - uciął dyskusję. Lana już otwierała usta, by dyskutować i przekonywać go do swoich racji, gdy uznała, że to bez sensu. Odkąd pierwszy raz go zobaczyła minęło już trochę czasu i cechą, którą na pewno się wyróżniał był niesamowity upór. Nie było więc sensu przekonywać go do zmiany zdania. Zamiast tego wciągnęła na ramiona szary płaszcz i niemal biegiem udała się na zewnątrz. Potrzebowała oddechu, uspokojenia. Już sądziła, że zaczyna go rozumieć, może nawet akceptować jego cholerne wady i słabości, ale nie! Musiał udowodnić jej, jak bardzo jest naiwna. Musiał zademonstrować, w czym tkwi jego siła. W złości, nienawiści i chęci zemsty. Tylko to trzymało go przy życiu.
Przyśpieszyła kroku, przecinając bezmyślnie kolejne metry chodnika.
- Lana! - usłyszała za sobą. Nawet w jego głosie dało się słyszeć nutę tej zimnej, niepożądanej stali. - Zaczekaj! - Biegł za nią, choć tak naprawdę wcale tego nie chciała.
- Dokąd idziesz? - wydyszał, gdy minutę później wreszcie ją dogonił.
- Przed siebie. Nie mam celu. Nie zrozumiesz tego, prawda? - prychnęła z pogardą.
- O co masz do mnie pretensje? - fuknął ze złością. - Chyba miałaś świadomość, że nie przybyłem na ziemię dla rozrywki, prawda? Mam konkretny cel i muszę go wypełnić, zapomniałaś o tym? - Sam nie wiedział, dlaczego to robi, ale musiał głośno przypomnieć sobie, dlaczego się tu znalazł. Przez ostatnie dni zbyt mocno skupił się na myśleniu, na Lanie, na wszystkim, co go otaczało, a zapomniał o swoim właściwym celu.
- Oczywiście, że zdawałam sobie z tego sprawę. Mówiłeś, że ludzie naiwność mają we krwi, tak? To jest właśnie ta naiwność! - krzyknęła i odepchnęła go ze złością. Wciąż nie mógł pojąć myślenia ludzi.
- Dobrze! Masz rację! Jesteście naiwni! Niedługo mnie tu nie będzie, nie będziesz musiała mi nic tłumaczyć. - Po tych słowach zatrzymała się gwałtownie. Nie będzie go tu? Nie, to niemożliwe. Kto mu wtedy pomoże, skoro tam, w Asgardzie nie ma nikogo, komu by zaufał?
- Nie musisz stąd odchodzić. To znaczy... nie musisz tego robić teraz.
- Muszę jak najszybciej znaleźć się u siebie. W przeciwnym razie oszaleję i nie wrócę jako władca, ale jako wymoczek wytresowany przez ziemskie standardy. Tak nie wygram wojny.
- I nie zemścisz się na rodzicach - dokończyła za niego.
-Mam prawo - wysyczał nienawistnie.
- Ale nie masz obowiązku. Robisz to, bo chcesz. Nikt nie narzucał ci tego, prawda? Proszę bardzo, rób, co chcesz. Wyciągnij Mjolnir, zabij Thora, walcz z całą galaktyką i jak już wszystko wygrasz, nie zapomnij mi wysłać pocztówki z Jottunheim. - Przez chwilę patrzył na nią ze złością, ale kłótnia nie miałaby przecież znaczenia. Za to podsunęła mu pewien pomysł. Nie było przecież mowy o tym, żeby TARCZA jeszcze nie odnalazła Thora i żeby nie chciała wykorzystać go przeciw Lokiemu. Wystarczyło tylko porządnie narazić się TARCZY, by dostać się do Thora, a wtedy wszystko stanie się o wiele bardziej przejrzyste.
- Och, twój kolejny, genialny plan, tak? - zakpiła, widząc błogi uśmiech wstępujący na jego wąskie wargi. Uśmiech, który po raz kolejny nie dosięgał zielonych tęczówek.
- Niezawodny. Pewnie się za to strasznie obrazisz. Wrócisz ze mną do domu? - wyciągnął ku niej rękę, której nie przyjęła.
- Wracaj sam. Tak, jak lubisz. - Odeszła w przeciwnym kierunku. Znów poczuł ten dziwny impuls, znów chciał za nią iść, ale powstrzymał się. Nie był jakimś cholernym śmiertelnikiem! Był bogiem i królem, był przede wszystkim wojownikiem, który poszukiwał zemsty. To było teraz najważniejsze. On i jego nowy, doskonały plan.
Przepraszam, że wczesniej nie komentowałakm, ale nie miałąm kompletnie czasu. Ostatnie rodziały podobały mi się - Loki jak zwykle uroczy!
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że znów Cię widzę,myślałam, że już opuściłaś Lokiego ;)
UsuńNie gniewam się, czas niestety nieczęsto jest dla nas łaskawy ;)
Świetny rozdział poprzednie też ;- )
OdpowiedzUsuńSuperr :)
OdpowiedzUsuńLoki i jego zajebisty charakterek :3
OdpowiedzUsuń