czwartek, 25 października 2012

Rozdział 11

 11. Czy tylko ja czuję potrzebę, by zostać napadniętą przez wilki w towarzystwie Lokiego? :D Chyba wszystko  bym oddała, żeby być na miejscu Lany ;)


"To re­guła, że ludzie pi­jani życiem trzeźwieją w miarę wy­pija­nia większej daw­ki alkoholu."
~ Edward Jokel 


  Gdy dotarli do małej kamiennej chatki pośrodku leśnej polany było już całkowicie ciemno. Uwadze leśnika nie uszedł fakt, jak ubrany jest Loki, więc gdy wpuszczał ich do środka miał trochę niepewną minę.
 Wnętrze chatki było przytulne, choć Loki czuł, że wręcz uwłacza jego godności. Wszystkie meble były kanciaste i grubo ciosane, praktycznie w stanie surowym, na kominku stało kilka blaszanych garnków, a pod ścianą stało stare łóżko z kilkoma grubymi kocami. Całe szczęście, że w kominku trzaskał ogień, bo chyba by tu zamarzli.
 - Niech ją pan położy na łóżku - powiedział leśnik, a Loki delikatnie położył na nim Lanę, teraz o wiele bledszą.  - Najpierw zajmiemy się jej raną. A co z pana twarzą?
 -  Nie boli, nic mi nie będzie - odpowiedział, nie spuszczając wzroku z Lany.
 - Trzeba będzie to przemyć - stwierdził mężczyzna i ostrożnie ściągnął z Lany kurtkę, a potem rozerwał rękaw koszulki. Wziął z szafki apteczkę i wyciągnął sporej wielkości wacik, który nasączył wodą utlenioną. Loki bardzo jej współczuł, bo pamiętał, jak jest to nieprzyjemne nawet przy małej ranie. 
 Faktycznie, dziewczyna przez cały kwadrans krzyczała głośno i kurczowo zaciskała pięści.  Musiała bardzo cierpieć. Przestało tak bardzo boleć dopiero, gdy opatrzył jej ranę opatrunkiem i dał spory łyk whisky, która lekko uśmierzyła ból. Loki tylko przemył zadrapania wodą, a one, ku ogromnemu zdziwieniu leśnika, zaczęły po prostu znikać, jedno po drugim.
  - Jak to się stało, że wilki po prostu was zostawiły? Rzadko atakują ludzi, ale kiedy już to robią, zazwyczaj kończy się to źle.
 - Przepędziłem je - rzekł Loki. Podczas gdy Lana spała on i mężczyzna, który ich uratował, siedzieli przy stole, popijając starą, dobrą whisky.
 - Sam? Jak?
 - Mam dość siły, by wygnać dwa wilki. Walczyłem z większymi zwierzętami. Gdyby Lana nie odeszła ode mnie na kilka metrów, nic by się nie stało. Po prostu nie zdążyłem do niej dobiec, gdy już ją zaatakował. - Leśnik zmierzył go sceptycznym spojrzeniem. Może i nie był wyższy od Lokiego, ale na pewno dwa razy tęższy, a na pewno nie przegoniłby sam dwóch wilków.
 - Jestem Frank Loudy - powiedział, wyciągając ku swemu gościowi rękę. Młodszy mężczyzna uścisnął ją z powagą.
 - Loki - przedstawił się.
 - Skąd jesteście?
 - Ona z Alpeny, ja z Asgardu.
 - Asgard... to gdzieś w stanie Kolorado, tak?
 - Nie. Asgard to królestwo, które nie należy do Ziemi.
 - Słucham? - Frank wytrzeszczył oczy.  - Co masz na myśli, mówiąc, że nie należy do Ziemi?
 - Mam na myśli, że się na niej nie znajduje. - Na te słowa Frank spojrzał na opróżnioną do połowy szklankę whisky w dłoni Lokiego i zrozumiał, że facet musi mieć po prostu słabą głowę, skoro tak szybko bredzi. Postanowił nie kontynuować tematu Asgardu i spojrzał przez ramię na Lanę.
 - Zrobiłem, co mogłem, ale jutro powinieneś ją zabrać do szpitala. Nie sądzę, by musieli jej zakładać szwy, ale lepiej sprawdzić, czy nie wdało się żadne zakażenie.
 - Zabiorę ją tam - powiedział, choć oczywiście nie był do końca pewien, co się robi w szpitalu. Uznał, że pewnie są tam magowie i zielarze, którzy mogą ją uleczyć.
 - Całe szczęście, że była tam z tobą. Bardzo by było szkoda, gdyby taka piękna dziewczyna odeszła tak młodo - rzekł i dolał Lokiemu whisky. Najwyraźniej był to smak bardziej zbliżony do nektaru, niż herbata, bo smakowała mu o wiele bardziej. Loki wypił kolejny duży łyk trunku i przypomniał sobie, jak przez jedną chwilę wydawała mu się najpiękniejszą dziewczyną, jaką spotkał.
 - Nie dałbym jej zginąć, nawet gdyby to mnie miały zagryźć na śmierć. - Frank zaśmiał się i wzniósł szklankę z whisky w geście toastu.
 - Musi być dla ciebie bardzo ważna, co?
 - Znam ją kilka dni - odpowiedział, wpatrując się w śpiącą dziewczynę. Z jakiegoś powodu czuł się niesamowicie spokojny, może nawet szczęśliwy. A wystarczył do tego widok śpiącej Lany. Wiedział, że jest bezpieczna i nie czuje już bólu, a to wystarczyło mu, by sam czuł się dobrze.
 - No to musiałeś się szybko zakochać.
 - Zakochać? - gwałtownie przeniósł wzrok na Franka, a jego spojrzenie momentalnie stało się gniewne i zimne. - Ja nikogo nie kocham. - Jakby na potwierdzenie swoich słów znów wziął spory łyk alkoholu.
 - Może i jestem dziwakiem, ale nie jestem ślepy. Widzę, jak na nią patrzysz!
 - Bo się o nią martwię!
 - Jasne - parsknął złośliwie. -Mam już tyle lat, synu, że potrafię to ocenić. Gościłem tu już kilka par, które chroniły się przed burzą czy zimnem, a jeszcze nigdy nie widziałem, by któryś mężczyzna tak patrzył na swoją kobietę. Nie wiem, czym tak zawróciła ci w głowie, ale wpadłeś po uszy.
 - Ja się nie zakochuję! - powtórzył z gniewem. Frank westchnął i dolał mu kolejną szklankę whisky. Prawie od razu unieśli je do ust, a po chwili obaj czuli jej cudowne działanie. Rozkoszne ciepło rozeszło się po ciele Lokiego, a spokojny szum wkradł się do jego głowy łagodnie, powodując kompletne rozluźnienie.
 - Jesteś idiotą - stwierdził krótko gospodarz. - Nie wiesz, czy nie chcesz wiedzieć, że się zakochałeś?
  - Nie słuchasz mnie! Ja się nie zakochuję! Nie chcę i nie umiem kochać ludzi.
 - I myślisz, że twoje niechcenie cokolwiek obejdzie twoje serce? Wierz mi, że nie. Możesz sobie walczyć, możesz się zapierać i okłamywać sam w siebie, ale ono wie lepiej. Pamiętaj tylko, że nigdy nie jest przeciw tobie. Może i serce nie służy, a dyktuje, ale dyktuje zawsze tak, by świat stawał się dla ciebie lepszym miejscem.
 - Nawet gdybym się w niej... zakochał - tu skrzywił się lekko - nie miałoby to znaczenia. Gdy załatwię swoje sprawy, wrócę do Asgardu i więcej jej nie zobaczę.
 - A jesteś pewien, że nie zostałbyś tu dla niej?
 - Nie mogę. Moje królestwo mnie potrzebuje.  - Tym razem Frank nawet nie zwrócił uwagi na królestwo, czy jego nazwę. Obchodziło go tylko to, by udowodnić temu człowiekowi, że jeśli faktycznie odejdzie, być może popełni największy błąd swojego życia.
  - Mam nadzieję, że wszystko sobie jeszcze przemyślisz. Na twojej miejscu nie wypuszczałbym z rąk takiej szansy. - Loki spojrzał na Lanę, a Frank na Lokiego. Leśnik uśmiechnął się na ten widok - jeszcze przed chwilą zimne, wyprane z uczuć oczy Lokiego zapłonęły całą gamą uczuć, gdy tylko na nią spojrzał. Co więc dzieje się w jego sercu, skoro wystarczy jedno spojrzenie, tylko jedno, by wybuchło w nim wszystko, co  każdego dnia trzyma w klatce?
 Loki sam zauważył tę niepokojącą zmianę. Cholera! Nie przybył na Ziemię, by szukać kłopotów, ale aby załatwić coś ważnego. Tym sposobem nie wygra wojny z Jottunheimem. Ale czy ta wojna jest potrzebna? Sam już nie wiedział, dlaczego chciał ją rozpocząć. Teraz najchętniej w ogóle zapomniałby o niej i nigdy nie wracał do walki. Tliło się w nim uczucie, którego nigdy nie powinien poznać ktoś taki, jak on.
 - Czego ty się jeszcze boisz, Loki? - spytał nagle Frank, kręcąc głową.
 - Boję się? Przecież nie mam czego się bać.
 - A to dopiero! Bo właśnie zdałem sobie sprawę, że wcale nie jesteś tak nieczuły czy głupi. Ty się boisz miłości.  I to bardziej, niż czegokolwiek, czego mógłbyś się bać.
 - Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie boi się miłości - prychnął. - Ja nie zakochuję się, bo nie mogę i  nie chcę.
 - Bo się boisz.
 - Chyba lepiej wiem, dlaczego się nie zakochuję!
 - Chyba nie. Gdybyś się nie bał, chciałbyś kochać. Módl się, chłopie, żeby ona chciała czekać, bo zaprzepaścisz swoją szansę.
 - Ale...
 - Nic mi już nie tłumacz, tylko weź sobie do serca, co ci powiedziałem - rzekł Frank i wstał od stołu, zasuwając za sobą krzesło. - Będę spał w izbie obok, gdybyście mnie potrzebowali. Dobranoc. - Loki skinął mu w odpowiedzi i rozejrzał się. Wyglądało na to, że chcąc nie chcąc będzie dziś spał z nią. Zrobił wszystko, co mógł, by jego puls się uspokoił, a myśli wróciły na właściwy tor i położył się obok niej, obejmując jedną ręką w talii, a drugą gładząc po policzku. Nieświadoma niczego dziewczyna mruknęła coś cicho i wtuliła się w niego z ufnością. Loki westchnął ciężko nad swoim losem i zamknął oczy. Słusznie wtedy pomyślał, że to będzie pierwsza noc bez koszmarów.

3 komentarze:

  1. Nie ma to jak szczera rozmowa z leśniczym :D Loana ♡ (Loki × Lana)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bzdura. Loki nie boi się kochać. Po prostu sprawia mu to ból. Może mało kto o tym wie, ale miałam z nim swoje dwie minuty. Tylko dwie, potem jego własna pycha mi go zabrała. Jeden pocałunek, za który oddałam wszystko. Jestem Midgardianką, dlatego mnie zostawił. Żałował tego. Ale gdy wrócił... minęły trzy lata, ja już miałam męża. To sprawiło że przestał czuć. To go boli.

    OdpowiedzUsuń