wtorek, 23 października 2012

Rozdział 10

   10. Pisząc ten rozdział marzyłam, by znaleźć się na miejscu Lany, wierzcie mi ;) I pewnie nie ja jedna. Przekonacie się, o czym mowa, po przeczytaniu rozdziału. Ehh, jak bardzo mi się marzy rozpowszechnianie Loki-manii na świecie ;)


"Są ludzie, którym szczęście mig­nie tyl­ko na mo­ment, na mo­ment tyl­ko się ukaże po to tyl­ko, by uczy­nić życie tym smut­niej­sze i okrutniejsze.  "
 ~Stanisław Dygant

 

Wysiedli pod samym lasem i od razu przywitał ich chłód październikowego powietrza. Wiał silny wiatr, a nagie gałęzie drzew uderzały o siebie głucho. Loki bez wahania ruszył w stronę pierwszej ścieżki, a Lana stanęła na skraju lasu.
 - Nawet nie spojrzałeś mi na mapę.
 - Bo chcę iść tędy. Ta droga wydaje mi się najlepsza - odpowiedział, z takim wyrazem twarzy, jakby korzystanie z mapy było czymś idiotycznym.
 - Chyba jednak lepiej byłoby sprawdzić. W tym lesie są dzikie zwierzęta, to teren rezerwatu. 
 - Nic nam się nie stanie, chodź - powiedział i znów ruszył naprzód. Lana nie była pewna, czy w ogóle zastanowił się nad jej słowami. W tym rezerwacie żyły choćby lisy i wilki, a o tej porze roku zwykle szukają jak najwięcej pożywienia, muszą między sobą walczyć, a więc są agresywne. Loki szedł dość szybkim krokiem, więc musiała praktycznie biec truchtem, by nie być w tyle.
 - Czym się właściwie kierujesz, poza boską intuicją? - spytała z przekąsem.
  - Mocą Mjolnira. Jest bardzo mocno wyczuwalna. To musi być ten las.
 - To możliwe, ale sam widzisz, jaki jest wielki. Loki, proszę, wróćmy i zerknijmy chociaż na mapę.
 - Nie ma takiej potrzeby - zapewnił ją, ale nie patrzył jej prosto w twarz, więc nie mogła zobaczyć, czy jest tego pewien, czy po prostu ją zbywa. Zatrzymał się na chwilę i rozejrzał, jakby szukał drogi, co do której był pewien, że tu jest.
 - Musimy zejść ze szlaku i kierować się na wschód - oznajmił. - Wyczuwam tam moc.
 - Nic z tego! Możesz sobie wyczuwać, co tylko chcesz, a nie zejdę z bezpiecznej ścieżki.
 - No to idę sam.
 - Loki! - złapała go za łokieć, na co, jak łatwo można było przewidzieć, zareagował wzdrygnięciem. - Może i jesteś bogiem i nic ci tu nie będzie, ale ja nie. Nie chcę, żeby ktoś nas napadł, żebyśmy się zgubili, albo spotkali dziką bestię.
 - W tym lesie nie spotkasz niczego gorszego ode mnie. -Posłał jej swój firmowy uśmieszek i ruszyli naprzód. Niechętnie powlokła się za nim, zbaczając ze ścieżki i choć starała się pilnować trasy, w końcu nie wiedziała już, jak wrócić na szlak. Znajdowała się w kompletnie obcym miejscu, gdzie każdy trzask gałęzi czy ptak wzbijający się w powietrze brzmiały, jak groźba rychłej śmierci.
 Wędrowali w milczeniu blisko godzinę, gdy Loki znów zatrzymał się.
 - Co się...
 - Czuję go. Jest gdzieś blisko... - wyszeptał. Widać było, że był bardzo podniecony faktem, że znajduje się tak blisko Mjolnira. Gdyby Lana nie wiedziała, do czego zamierzał go wykorzystać, pewnie by mu pogratulowała...
 Mimo zapewnienia iż czuł moc Mjolnira blisko, nie odnaleźli go jeszcze przez kolejne dwie godziny. Zrobiło się naprawdę zimno i jeszcze bardziej wietrznie, a przy tym co raz ciemniej. Lana zaczęła żałować, że zgodziła się na tę "wycieczkę" i już miała mówić, że mają natychmiast wracać, gdy on niespodziewanie zatrzymał się i roześmiał. Roześmiał strasznie, nieludzkim wręcz głosem. W tym śmiechu nie było radości, ale spełnienie żądzy, może nawet obłęd. Odeszła kilka metrów dalej i spojrzała na niego z żalem. Nie mógł tego zauważyć, pochłonięty swoim zwycięstwem, a choćby i zobaczył, w ogóle by się tym nie przyjął.
Lana potarła zmęczone oczy i tylko na chwilę straciła pole widzenia. O chwilę za długo. Chyba wykrakała sobie jakąś straszną przygodę, bo ta właśnie miała nadciągnąć. Nie wiadomo skąd i kiedy z dzikich zarośli wyłonił się wielki, szary wilk, obnażający długie, ostre kły. Zaparło jej dech w piersiach, była tak przerażona, że nie umiała wydusić z siebie słowa. Poruszała jedynie bezdźwięcznie ustami. Stała nieruchomo, wpatrując się w bestię, która szykowała się do skoku. Żałowała teraz, że odeszła tak daleko od Lokiego. Loki! On jest jej jedyną nadzieją. Przez głowę przepłynęły jej w jednym momencie setki myśli, a potem z całych sił wrzasnęła jego imię. Dokładnie w tym samym momencie wilk wyciągnął łapy i skoczył ku niej, warcząc wściekle. Powalił ją na ziemię i tylko cud sprawił, że psyk potwora chwycił jedynie jej skórzaną kurtkę na ramieniu. Poczuła ostry ból, a potem, nagle w ciągu sekundy, zobaczyła przed sobą zielono - czarną smugę i wilk zleciał z niej z przeraźliwym skowytem. Podniosła się szybko i trzymając za krwawiącą ranę mogła z najprawdziwszym szokiem wpatrywać się w rozgrywającą się przed nią scenę. Loki, w którego dłoni niespodziewanie pojawiła się włócznia, odpierał nią wściekłe ataki wilka i próbował go nią dźgnąć, ale zwierzę było szybsze. Ledwie zdążyła zauważyć, jak odtrąca go z przerażającą siłą, gdy za swoimi plecami usłyszała długie, groźne warknięcie drugiej bestii. Tym razem nie musiała nawet krzyczeć - Loki sam rzucił się w stronę drugiego wilka. Wrzasnęła przerażona, gdy wielka, zakończona ostrymi pazurami łapa drasnęła jego policzek, zostawiając na nim krwawe szramy. W odpowiedzi Loki zamachnął się i uderzył zwierzę samą pięścią, tyle, że siła uderzenia była znacznie większa, niż gdyby to zrobił zwykły człowiek. Wilk zawył boleśnie i powlókł się w gąszcz lasu, a jego poprzednik w ślad za nim. Ku jej zdziwieniu nie wrócił od razu do oględzin Mjolnira, ale zajął się nią.
 - Jesteś ranna - powiedział, wskazując na ranę na jej ramieniu. Skinęła bezmyślnie głową. Wciąż była zbyt przerażona, by mówić cokolwiek i blada, jak sama śmierć, a na dodatek wciąż drżała. Jeszcze przed chwilą była pewna, że zginie. Że zginą oboje.
 - Już dobrze - szepnął i zrobił coś, czego się absolutnie nie spodziewała. Przytulił ją na tyle delikatnie, by nie dotknąć rany, ale na tyle pewnie, że prawie natychmiast poczuła się lepiej. Wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, dziękując wszelkim istniejącym i nieistniejącym bóstwom za to, że przeżyli.
Tymczasem on gładził jej plecy i doznał czegoś, czego miał nigdy nie poznać. Oszołomił go zapach tej dziewczyny. Na chwilę chyba stracił kontakt z rzeczywistością, bo miał wrażenie, że unosi się kilka centymetrów nad ziemią. Przyciągnął ją bliżej do siebie i po raz pierwszy w życiu pozwolił sobie na takie osłabienie, na taką ufność. Przymknął oczy i nie chciał, by ta chwila się kończyła. Zapomniał nawet o Mjolnirze, o wojnie, o tronie... Praktycznie o wszystkim. W tej jednej chwili, na tę jedną chwilę istniała tylko ona.
 - Dziękuję - szepnęła, wyciągając go z tego pięknego transu. Odsunął się tylko na taką odległość, by mógł ją obejrzeć z bliska. - Uratowałeś mi życie. Tobie też zrobił krzywdę...
 - Nieważne. Nigdy więcej nie odchodź tak daleko ode mnie. Nie chcę, by coś ci się stało. To jest to bezinteresowne dobro? - Uśmiechnął się do niej. Choć wcale tego nie chciał, powracał do normalnego świata. Znów był sobą i to tak, jak się tylko dało być Lokim.
  - Musimy zgłosić się do szpitala, one mogły mieć wściekliznę.
  - Daj mi chwilę - poprosił, a potem szybkim krokiem zbliżył się do Mjolnira i zacisnął na nim palce. To dobry moment. Dokonał czegoś dobrego i bohaterskiego. Szarpnął, ale młot ani drgnął. Spróbował jeszcze raz. Nic. Wiedział już, że nie jest "tym godnym". Musiał jednak zrobić wszystko, by zdobyć Mjolnir i wrócić do Asgardu, pokonać Laufeya i ostatecznie wykończyć Odyna. Nareszcie będzie tak, jak powinno. Skoro nie mógł wyciągnąć Mjolnira, postanowił go zabezpieczyć. Jego włócznia rozbłysnęła niebieskim światłem, a on zatoczył krąg wokół wgłębienia z młotem. Teraz będzie wiedział, jak tu wrócić.
 Gdy skończył, spojrzał na Lanę. Zraniona ręka musiała ją bardzo boleć, bo usiadła i najwyraźniej czuła się słabo.
  - Zaraz znajdziemy pomoc - zapewnił ją, choć wiedział, że znalezienie tu kogokolwiek o tej porze jest równe cudowi. Wziął dziewczynę na ręce, a w tym momencie ów cud się pojawił. Miał przewieszoną przez ramię strzelbę, był wysoki, dobrze zbudowany i z całą pewnością był leśniczym.
 - Macie szczęście, że wracam tak późno. Mam chatę w środku lasu. - Zbliżył się do Lokiego, który trzymał w ramionach Lanę i skrzywił się. - Rana wygląda paskudnie, ale mocno to jej chyba nie pogryzły, co?
 - Pomoże nam pan? - spytała słabym głosem. Straciła sporo krwi.
  - Tak, myślę, że coś tam zdziałam - powiedział tubalnym głosem. - Za mną - dodał, a Loki ruszył za nim w głąb lasu.

1 komentarz: