sobota, 18 maja 2013

Rozdział 35

35. Rozdział w całości poświęcony Lanie i Lokiemu. Myślę, że Wam się spodoba, bo zawiera.. ciekawy element ;) I bardzo chcę zobaczyć Wasze komentarze z groźbami śmierci za urwanie w jak najbardziej odpowiednim momencie :D OSTRZEŻENIE: nie scrolujcie w dół, bo zepsujecie sobie całą zabawę ;)
P.S. Byłam wczoraj na Iron Man 3 - genialne! Wybierzcie się koniecznie.


 

"Nie wiem czy życie jest sil­niej­sze od śmier­ci, ale miłość była sil­niej­sza od obu."
~ Autor Nieznany

 

Tego nie spodziewał się nikt. Nie, żeby chodziło o wrzeszczący i wiwatujący tłum Asgardczyków - to było do przewidzenia. Kiedy Loki wraz z Laną i Radą wjeżdżali do miasta, tysiące ludzi obrzucało ich kwiatami, monetami i śpiewało podniosłe pieśni, Walhallę ozdobiono olbrzymimi girlandami, wyprawiono huczną ucztę i zorganizowano patetyczną ceremonię przyłączenia Jottunheim do korony Asgardu. Niespodziewanym elementem było samopoczucie króla, który siedział posępnie u szczytu stołu w towarzystwie swojej matki i jej synowej, zmęczony wszelkimi wystąpieniami, przysięgami i sztucznymi uśmiechami. Był zadowolony - w końcu osiągnął bardzo ważny cel, udało mu się nawet zemścić na Laufeyu, jednak okazało się, że nadal nie jest szczęśliwy. I pewnie nigdy nie będzie. Właśnie zdał sobie sprawę, że jest takim typem człowieka, którego apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Wkrótce i zdobycie wszechświata będzie zbyt małym osiągnięciem.
 - Coś cię trapi, synu - powiedziała Frigga, spoglądając na niego troskliwie.
 - Jestem po prostu zmęczony  - skłamał.  - Chciałbym, żeby ta cała farsa już się skończyła.
 - Nie cieszysz się z tak wielkiego zwycięstwa? - zdziwiła się.
 - Oczywiście, że się cieszę, ale stoczyłem ciężki bój i przeżyłem trudne chwile, dlatego niekoniecznie mam siły świętować - mruknął, nie spuściwszy smętnego wzroku z blatu stołu.
 - Może powinniście już iść do swoich komnat - zaproponowała królowa.
 - Loki? - Lana spojrzała na niego pytająco. Nie zwlekając wstał, podał jej rękę, pozdrowił współbiesiadników i razem wyszli, przemierzając w ciszy długie korytarze pałacowe. Odetchnął dopiero, gdy zamknęły się za nimi drzwi ich własnej komnaty, gdy zostali sami i nikt im już nie przeszkadzał.
 - O co chodzi? - tym razem dziewczyna nie chciała już słyszeć zdawkowych odpowiedzi. Mimo, że z nim rozmawiała, zachowywała się inaczej, niż zwykle, nie sposób było tego nie wyczuć. Loki wiedział, że zranił ją tym, co powiedział i choć przepraszał ją już kilka razy, a ona mówiła, że się nie gniewa... w jakiś sposób ją stracił. Chyba niczego w tej chwili nie bał się bardziej. 
 - Martwię się. O nas, Lano. Co się z nami dzieje?
 - O czym mówisz? - spytała, choć tak naprawdę nie chciała o nich rozmawiać. Może było to zbyt trudne, może dlatego, że i ona zauważyła, że nie jest tak, jak miało być. A może... może doszli do tego cholernego wniosku, który powinien był się pojawić już na początku? Wniosku, który mówił, że król boskiej krainy i zwykła mieszkanka Ziemi po prostu nie mogą być razem.
 - Popełniłem kilka błędów i nie wiem, jak je naprawić. Nie zawsze traktowałem cię tak, jak powinienem, zaniedbywałem cię i krzywdziłem, a ty cały czas przy mnie byłaś. Szczerze mówiąc, zanim jeszcze zaczęliśmy stanowić parę, byłem pewien, że wyrzucisz mnie na zbity pysk i zostawisz, jak tylko nadarzy się ku temu okazja.
 - Ale...?
 - Ale stało się inaczej. A teraz... sama widzisz. Jest nie tak, jak być powinno. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - tu mimo woli uśmiechnęli się oboje, ale tylko na chwilę.  - Uderzyłaś mnie wtedy z taką siłą, że byłem pewien, że trafiłem na planetę zamieszkałą przez Amazonki. Myślałaś, że jestem czubkiem, ale pozwoliłaś mi u siebie zostać, a już po kilku kolejnych dniach wiedziałem, że staniesz się jednym z najważniejszych elementów mojego życia, chociaż uświadomiłem sobie to dopiero kilka dni temu, kiedy myślałem, że ty... że nie żyjesz.
 - Do czego zmierzasz? - Lana była coraz bardziej ciekawa, co konkretnie chce jej powiedzieć Loki. 
 - Do tego, że chcę to wszystko naprawić. - Chwycił ją w ramiona tak, jak to robił, gdy nieśmiało zaczynali ze sobą być. Lana od razu wyczuła, że tym razem nie jest to uścisk wynikający z rutyny - oni tego potrzebowali. Zwłaszcza Loki. Westchnęła cicho, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi.
 - Naprawdę nie jestem na ciebie zła. Po prostu w ostatnich dniach było mi bardzo ciężko. Teraz będzie już lepiej, prawda?
 - Tak - obiecał stanowczo. - Przepraszam, że przeze mnie tyle musiałaś przeżyć.
 - A ja dziękuję, że te wszystkie straszne rzeczy przeżyłam razem z tobą - pocałowała go w usta i z gracją wysunęła się z objęć ukochanego, by rozpuścić i rozczesać długie włosy. Loki uwielbiał na nią patrzeć, gdy siadała przed lustrem i narzekała na to, jak się plączą, gdy odgrażała się, że skróci je o połowę, jeśli nie dadzą się rozczesać i gdy denerwowała się na niego, kiedy twierdził, że są piękne i absolutnie nie potrzebują interwencji szczotki.
Tym razem oczywiście nie postępowała inaczej, ale Loki się nie uśmiechał. Patrzył na nią, jak zaklęty i ani myślał oderwać wzroku choćby na chwilę. Prawdę mówiąc wątpił, czy w ogóle dziś zaśnie, wiedząc, że ona jest obok. Po raz przez cały dzień myślał tylko o nich - porzucił nawet myśl o tym, że Odyn wciąż nie doświadczył jego zemsty. Nie obchodziła go ani wygrana wojna, ani przyszłość, ani możliwy konflikt w królestwie. Oczywiście, że będzie musiał przestać bujać w obłokach, ale nie dziś. Dziś, zresztą w konkretnym celu, chciał się upewnić, że kocha Lanę Hayes bardziej niż jakąkolwiek inną istotę.
 Nagle dziewczyna pstryknęła mu placami przed twarzą.
 - Cały czas na mnie patrzysz.
 - Bo jesteś piękna, to dlatego. - Nim zdążyła stawić opór, przyciągnął ją do siebie i usadził na własnych kolanach.
 - Co się z tobą dzisiaj dzieje?  - parsknęła śmiechem. Nie pamiętała już, kiedy Loki był dla niej aż tak miły. Od dawna poruszali tylko poważne tematy, czuli strach gniew i zmęczenie, a dziś znów nie widzieli poza sobą świata.
 - Będziesz królową, więc powinienem cię traktować, jak królową.
 - Wiesz, czasem myślę, że to wszystko jednak mi się śni. Nie spodziewałam się nigdy, że zostanę panią prezydent Stanów Zjednoczonych, a tymczasem ty chcesz ze mnie zrobić królową Asgardu.
 - Też nie przypuszczałem, że tak się stanie. Takie przypadki podobno się nie zdarzają.
 - To nie był przypadek, tylko zbiór najbardziej niebezpiecznych, szalonych i dziwnych rzeczy, jakie mogły nam się przytrafić. Nie wiem, kto napisał nam taki scenariusz życia, ale powinien za to odpowiadać przed sądem. - Oboje parsknęli śmiechem. A potem nagle atmosfera znów stała się poważna, choć wcale nie była nieprzyjemna.
 - Jesteś gotowa zostać tu na zawsze? - spytał, zakładając jej za ucho kosmyk włosów. - Opuściłaś Ziemię tak nagle, że chyba nie miałaś czasu się nad tym wszystkim zastanowić.
 - Może to i lepiej - westchnęła z nutką nostalgii. Oczywiście, że tęskniła za domem, za Ziemią, za Willem, za znajomymi i rodziną, ale nie byłaby szczęśliwa nigdzie, gdzie nie byłoby Lokiego.  - Podobno pierwsza reakcja zawsze jest najlepsza, chociaż nie zawsze w pełni słuszna.
 - Więc nie żałujesz, że tu jesteś?
 - Staram się niczego nie  żałować. Tata zawsze mi mówił, że lepiej zrobić coś, czego się później żałuje, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło. Myślę, że miał rację.
 - Twój tata był mądrym człowiekiem. Jeśli jesteś pewna, że możesz tu zostać, to chyba jak naprawdę powinnaś zostać królową Asgardu. 
 - O czym ty mówisz? - dziewczyna poczuła przejmujące dreszcze, gdy Loki niespodziewanie wstał i przymknął na chwilę oczy, jakby czymś mocno się stresował. Światło księżyca, wpadające przez otwarte okno oświetliło jego bledszą niż zwykle twarz. Wreszcie, gdy na nią spojrzał, Lana sama podskoczyła z przejęcia, i choć bardzo chciała, nie umiała nic powiedzieć. Potem wszystko potoczyło się jak jakby w zwolnionym tempie. Bez patosu, bez pięknej oprawy, bez żadnych sztuczek, za to najszczerzej, jak tylko można.
Nie planował tego w ten sposób. Chciał by to był najpiękniejszy dzień w jej życiu, ale to, co mówiła o "pierwszych reakcjach" uznał za słuszne i właśnie to skłoniło go do tego, co zrobił.
 Loki uklęknął przed nią i chwycił drobną dłoń dziewczyny. W drugiej ręce trzymał maleńką, złotą szkatułkę. Wszystko się w nim gotowało, trochę ze strachu, trochę z miłości. Lana czuła się bardzo podobnie, a widok jej przejętej miny dodał mu otuchy. Wiedział, że jeśli zaraz tego z siebie nie wyrzuci, serce samo wyskoczy mu z piersi, więc otwierając maleńkie pudełeczko ze złotym pierścionkiem, zadał wreszcie pytanie.
 - Wyjdziesz za mnie?

5 komentarzy:

  1. To co napisałaś było... cudowne.
    http://oi44.tinypic.com/dq6vsj.jpg
    Jestem zboczuchem i spodziewałam się innego zakończenia, ale to też mnie satysfakcjonuje. :)
    To teraz to już tylko ślub i...
    http://oi41.tinypic.com/iy0o7l.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rodzdział ! Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaa ! Przez ciebie roztargałam moją ulubioną poszewkę od poduszki ! ;-----;
    Boże ... jak sobie to wyobrażę .. ;')

    OdpowiedzUsuń