sobota, 9 marca 2013

Rozdział 30

30. Dawno nie było wybuchów, starć i okrucieństwa. W najbliższych rozdziałach nadrobię, obiecuję. I tych, którym się wydaje, że teraz to już prosta droga do zwycięstwa jednej ze stron, uprzedzam - ja i mój wrodzony sadyzm na to nie pozwolimy. Na koniec uprzedzam tych co delikatniejszych Czytelników, że przez kilka następnych rozdziałów styl opowiadania... trochę się zmieni.

 

"Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz."
~ Niccolò Machiavelli  


Dzisiejszy poranek postawił Asgard w stanie pełnej gotowości. Loki, tak, jak zapowiedział, wysłał wiadomość do Laufeya i dziś osobiście dokonał przeglądu gigantycznej armii, którą pod jego nieobecność zorganizowała Rada Starszych. Chodził wzdłuż pierwszego rzędu, przyglądając się swoim wojownikom z uznaniem. Każdy z nich, od dowódców po zwykłych szeregowych był dobrze wyposażony, perfekcyjnie przygotowany i gotów z dumą zginąć za Asgard. Tego właśnie mu było trzeba. Wreszcie zemści się na Laufeyu. Ten kretyn naprawdę uwierzył, że Lokiemu jest potrzebne wyłącznie formalne zwycięstwo, aby umocnić swoją pozycję i na zawsze zepchnąć z tronu Odyna, a w zamian odda mu nie tylko szkatułę* ale i dalsze panowanie nad Jottunheim. Jakie to szczęście, że nie odziedziczył inteligencji po swoim ojcu... To byłaby doprawdy klęska dla wspaniałego Asgardu.
 - Dziś ruszacie do ponownego boju pomiędzy mocarstwem mężnych wojów, a krainą potworów - mówił donośnie, tak, aby jak najwięcej ludzi go usłyszało.  - Strażnik Bifrostu otworzy portal dla całej armii, a wtedy dotrzemy do Jottunheim, gdzie rozstawią was wasi dowódcy. Ja, król Asgardu, wierzę w was! - rozległy się okrzyki bojowe. Loki spojrzał w bok, na Friggę i Lanę, które stały nieruchomo, wpatrzone w niego ze swoistym strachem, ale nie przejął się tym opętany chęcią zwycięstwa. Przeciwnie - widok Lany, jedynej istoty, którą był w stanie pokochać, sprawił, że jeszcze bardziej pragnął wygrać - dla niej, dla jej chwały, dlatego, by Lana Hayes, kobieta wzięta tu z ziemi, nosiła godny tytuł królowej Asgardu.
 - Macie nie brać jeńców! Mordować wszystkich, których spotkacie na swojej drodze! Wygrać za wszelką cenę i wrócić z tarczą lub na tarczy! Nie wolno wam nikogo oszczędzić! Macie spalić żywcem i samego diabła, jeśli stanie wam na drodze! - po raz kolejny odpowiedział mu okrzyk zachwytu. Doskonale wiedział, jak trafić w czułe punkty Asgardczyków, jak zagrzać ich do walki. Potem przywołał jednym gestem Mjolnir i uniósł go do góry z okrzykiem - za Asgard, który podchwyciła licząca setki tysięcy żołnierzy armia.
Niedługo później ziemia pod ich stopami zatrzęsła się w rytm galopujących koni i równego marszu wojsk. Tłumy na ulicach pozdrawiały i wychwalały swoich wojów. Loki miał ruszyć z własną gwardią na końcu.
 - Lano - chwycił dziewczynę za ramiona i spojrzał w jej przerażone oczy - zostaniesz tu z moją matką. Ochraniać was będzie tysięczna straż Wallhali, nie masz się czego obawiać.
 - Nie boję się ataku Jotthunów - odpowiedziała, siląc się na spokój. - Boję się, że już nie wrócisz.
 - Wiesz, że mój plan jest idealny, że po prostu nie mogę zginąć. Poza tym w świecie bogów nie powinnaś mieć ludzkich obaw. - Chciał pogłaskać ją po policzku, ale gwałtownie się odwróciła.
 - Jestem człowiekiem i wiem, co to znaczy przegrać, co to znacz stracić plan idealny w decydującym momencie. Ty zawsze byłeś zbyt pewny siebie, zawsze wierzysz tylko we własną siłę!
 - Bo nikt nie ma jej tyle, co ja. Jestem królem Asgardu, Lano. Nie ma we wszechświecie nic potężniejszego. Spotkamy się za kilka godzin na zwycięskiej uczcie. - Już chciał odejść, gdy złapała go mocno za dłoń.
 - Nie chcę tu zostać. Muszę wiedzieć, co się z tobą dzieje, czy żyjesz, czy masz jak wrócić do Asgardu...
 - Wrócę niedługo. Z koroną Jottunheim. Obiecuję - rzekł, po czym pocałował ją w policzek i zaczął oddalać, pobrzękując swoją zbroją i trzymając w dłoni Mjolnir . Światło odbijało się w jego koronie, a płaszcz majestatycznie opadał z jego ramion ku ziemi. O tak, wyglądał na potężnego władcę od stóp po czubek głowy, ale dla niej nadal był Lokim - mężczyzną, którego poznała na ziemi, jako zbłąkanego, zagubionego w zupełnie obcym świecie.  Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, gdy dosiadał swego konia, a wraz z nim uczyniła to gwardia przyboczna. 
 - Zrób coś - usłyszała błagalny szept Friggi tuż przy swoim uchu.  - To nie jest czysta wojna. On ma jakiś układ z Laufeyem, prawda? Ale Laufey to demon, wcielone zło. Oszukał go. Lano, on nie wygra tej wojny. Zatrzymaj go. - Dziewczyna na ułamek sekundy spojrzała matce Lokiego w oczy. Chciała jej odpowiedzieć, że nic nie może zrobić, ale jednak mogła. 
 - Jeśli mnie ze sobą nie zabierzesz, wrócę na Ziemię! - wykrzyczała głośno. Na tyle głośno, że Loki zatrzymał się gwałtownie. 
 - Co ty wyprawiasz?! - zawołał z furią.  - Nie teraz! Nie mogę cię tam ze sobą wziąć!
- Nie masz wyboru. Przysięgam, że tym razem naprawdę zniknę, jeśli mnie nie posłuchasz! Milcz! - dodała, widząc, że chce coś powiedzieć.  - Widzisz to? - podniosła swoją dłoń, na której w Lesie Północnym powstał znak Mjolnira, a który teraz jarzył się oślepiającym blaskiem.  - To daje mi wielką siłę, mogę obronić siebie samą i ciebie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeszcze nie rozumiesz, że wojna kpi sobie z idealnych planów i tylko czeka na to, by pochłonąć jak najwięcej krwi? - Na tę kwestię szmaragdowe tęczówki oczu Lokiego rozjarzyły się szaleńczą wściekłością. Wiedział, że tym razem to będzie koniec, że czara goryczy się przelała. Bez słowa, bez zbędnej delikatności chwycił ją wpół i posadził na czarnym koniu tuż przed sobą.
 - Będziesz tego żałowała. Będzie żałował cały wszechświat, zobaczysz. - Miał nadzieję, że to ją złamie i jednak zmieni zdanie, ale nie odezwała się nawet słowem. Portal właśnie został otwarty, więc nie miał wyjścia, musiał zmusić konia do galopu.
 - Chyba nie liczysz na czystą grę Laufeya? - spytała, mrużąc oczy, w które wpadał wiatr i przekrzykując tumult towarzyszący wściekłemu galopowi asgardzkiej armii.
 - Liczę na to, że nie jest głupi i wie, z kim zadarł.
 - Co zamierzasz?
 - Wyrżnąć w pień jego armię, a Laufeya zabić osobiście. Za zniszczenie mi życia. A teraz posłuchaj: gdy dotrzemy do Jottunheim, ukryję cię i przydzielę ci ochronę, a ty nie będziesz się wychylała. Ja wezmę udział w walce dopiero wtedy, gdy do przejścia zostanie tylko najcięższa ochrona i sam Laufey. Gdyby coś poszło nie tak, masz natychmiast wracać do Asgardu i ostrzec wszystkich.
 - Ale...
 - BEZ DYSKUSJI! Masz robić wszystko co, mówię!
 - Po moim trupie! Nie będę siedziała w bezpiecznej kryjówce podczas gdy ty będziesz narażał życie! - Lokim zatrzęsła najprawdziwsza furia. Taka, która potrzebowała natychmiastowego uwolnienia, by nie rozerwać go od środka i ku ogólnemu przerażeniu znalazła ujście w najmniej odpowiednim momencie.

4 komentarze:

  1. Hejoo , jestem nową czytelniczką , twój blog strasznie mi się spodobał , mało tego , uważam że jest wręcz fantastyczny . Naprawdę masz talent do pisania . Życzę weny i pomysłów ,pozdrawiam serdecznie :D x3
    Mysterious~

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest!Nowy rozdział!
    Ciekawa jestem jak będzie wyglądała ta wojna z Jottunheim...
    A i będzie więcej akcji,co bardzo lubię :D
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się gorąco :D Lana i Loki mają podobny uparty i zawzięty charakter :)

    OdpowiedzUsuń