niedziela, 13 stycznia 2013
Rozdział 25
25. W tym rozdziale trochę o efektach ludzkich uczynków. Mówi się o złej karmie, o karze, a ja myślę, że to po prostu zbieranie własnych plonów. Loki nie zasłużył na medal w dziedzinie bycia dobrym człowiekiem, więc... powstał ten rozdział ;)
"Kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami."
~Carlos Ruíz Zafón
Dyskutowali długo i sprzeczali się ze sobą w wielu kwestiach. Jak zwykle. Tony miał do wszystkiego proste podejście - zło zwalczać, dobro wspierać. Idąc tym tropem zaproponował unicestwienie Lokiego i pomoc Lanie, co Pepper zgasiła jednym krótkim, acz bardzo wymownym spojrzeniem. Sama miała co do tej sprawy zupełnie inne zdanie. Uważała, że obojgu trzeba pomóc. Nie wiedziała tylko, jak to się ma do Lokiego, który przecież prędzej sprawi, że niebo zwali im się na głowy, niż przyjmie jakąkolwiek pomoc. Równie szybko, jak ten pomysł pojawił, śmiercią naturalną zgasł.
- Myśl! - powtarzała Pepper, przechadzając się wzdłuż ich salonu w Stark Tower.
- Skutecznie niszczysz wszystkie moje pomysły! - oburzył się Tony.
- Bo wszystkie skupiają się na niszczeniu Lokiego, a nie o to chodzi.
- Jak inaczej chcesz uratować Lanę, jeśli nie przez wysłanie do przysłowiowego piachu tego socjopaty z przerośniętym ego? - uniósł wyzywająco brew, czekając na logiczne argumenty.
- Trzeba to załatwić w ten sposób, by żadne z nich nie ucierpiało, bo ani ona nie chce, by Loki cierpiał, ani odwrotnie.
- Tu bym polemizował. Loki jakoś niespecjalnie miał obiekcje przed potraktowaniem jej, jak przedmiot.
- Dobra, może i jest skończonym kretynem, ale na pewno coś do niej czuje.
- Pepper, moja słodka dziecino... - powiedział tonem tak przesłodzonym, że niemal ociekającym ironią - Loki potrafi być lepszym aktorem niż pani Monroe za czasów swojej świetności, nie zapominaj o tym.
- Masz jakieś skrzywienie na jego punkcie? - spytała Pepper, z szerokim uśmiechem rozbawienia.
- Nie, ale mam na twoim - wymruczał Tony, biorąc ukochaną w objęcia, po czym całując w czubek nosa. Uwielbiał Pepper w całej okazałości, zwłaszcza wtedy, gdy na swój genialny sposób troszczyła się o wszystko i o wszystkich. Tony'emu zawsze przypominała dobrą wróżkę z bajek dla dzieci. I zazwyczaj tam, gdzie pojawiała się Pepper Potts, tam bajki kończyły się dobrze.
Sielanka trwałaby nadal, gdyby on nie był superbohaterem, a Pepper geniuszem w rozwiązywaniu problemów. Drzwi do pokoju otworzyły się i Tony nie zdążył nawet zakląć porządnie, gdy do środka wkroczył agent Phil Coulson i jak zwykle został ciepło przywitany przez Pepper.
- Co cię sprowadza? - spytała, z życzliwym uśmiechem.
- TARCZA - odpowiedział.
- A już myślałem, że brak przyjaciół - sarknął Tony. Phil spojrzał na niego w taki sposób, że nawet skafander Iron Mana by spłonął.
- To poważna sprawa. Fury potrzebuje twojej pomocy.
- Żadna nowość. Kogo mam spopielić?
- Masz popracować nad tym całym Mjolnirem. Nadal nie wiemy, dlaczego właściwie Loki może go dotykać, władać nim i używać go, a to bardzo niebezpieczne połączenie. Szczerze mówiąc zastanawiam się, czy to w ogóle da się wyjaśnić ziemskimi sposobami.
- Wszystko da się wyjaśnić ziemskimi sposobami, kiedy ma się do dyspozycji mnie - stwierdził z rozbrajającą skromnością. Pepper przewróciła oczami.
- Zajmiesz się tym?
- A mam inne wyjście? Unieszkodliwianie ziemskich i pozaziemskich bandziorów to moja profesja. Dobranoc, Phil. - Spojrzał na niego wymownie, ale Coulson najwyraźniej miał coś jeszcze do powiedzenia.
- Dobranoc, Thony. Teraz muszę porozmawiać z Pepper.
- Cudownie - sarknął, ale oddalił się szybko, jak zwykle niezadowolony.
- O co chodzi? - spytała rozbawiona kobieta.
- O Lanę Hayes. Masz z nią dobry kontakt, prawda? Widzisz, problem w tym, że bycie członkiem brygady uderzeniowej TARCZY i trwanie w związku z jej największym wrogiem nie idą w parze. W zasadzie Fury chciałby cię prosić, żebyś jej to wyperswadowała. - Po minie przyjaciółki już widział, że to będzie ciężka przeprawa. Pepper zawsze kierowała się sercem, dopiero potem moralnością i zasadami.
- Mam wchodzić komuś w życie z butami tylko dlatego, że dyrektor jakiejś agencji z kiczowatą nazwą tak sobie wymyślił?
- Nie. Masz pomóc komuś w podjęciu właściwej decyzji, bo chyba tylko tak możemy zapobiec dalszym tragediom.
- Pomóc komuś w podjęciu właściwej decyzji... - powtórzyła z ironicznym uśmiechem. - Chyba raczej nakłonić do zrobienia wszystkiego pod wasze dyktando.
- Porozmawiasz z nią? - spytał Phil, widząc, że dalsze przekonywanie nie ma sensu.
- Porozmawiam. Ale nie będę jej do niczego nakłaniać.
***
Dał jej czas tak, jak chciała. Nie pytał, nie przeszkadzał, nie próbował na nią wpływać. Pozwolił jej wszystko dobrze przemyśleć w spokoju - zostać na ziemi czy udać się do Asgardu? Samo pytanie wydawało się tak absurdalne, że niemal nie mające racji bytu w rzeczywistości.
Lana leżała w łóżku, trzymając w rękach książkę, ale od godziny nie przewróciła ani jednej kartki. Niby wpatrywała się w wypisane litery, ale nie miała pojęcia, co przeczytała, bo cały jej umysł zapełniony był czymś w rodzaju kłębiących się różnobarwnych chmur, a może plątaniny długich nici. Spojrzała na znak odciśnięty na swojej dłoni - on jeden był w tej chwili dowodem na to, że to wszystko, co przeżyła, to nie jakiś sen czy bardzo realistyczny film. To prawda.
Była tak pochłonięta myślami, że nie mogła zauważyć, że Loki od dobrych kilku minut stoi w drzwiach i przygląda jej się z namysłem.
- Nie przeszkadzam? - spytał, tracąc już nadzieję, że sama go zauważy.
- Przeszkadzasz - odparła bez zastanowienia. - Myślę.
- W takim razie muszę ci zajść za skórę. - Bez pytania wszedł i usiadł obok niej na łóżku. Nie musiała pytać. Wiedziała, po co przyszedł.
- Nie mogę ci tak szybko odpowiedzieć - rzekła więc od razu.
- Nie chcę, żebyś mi odpowiadała. Chcę porozmawiać. - Spojrzała na niego zdumiona i od razu uderzyło ją to, że jest dokładnie tak, jak było na początku - twarz znów miał bez wyrazu, oczy zimne, usta układające się w wąską linię... Wszystko, co wypracowała, zniknęło.
- Słucham.
- Źle się czuję. Wyrządziłem tu, na ziemi, wiele szkód i wiem, że cię to boli. Nie chciałem tego.
- Już mi to mówiłeś.
- Ale nie uwierzyłaś.
- I nie uwierzę, póki pozostanę przy zdrowych zmysłach. - Nie kłamała. Wiedziała już, że mimo wszystko Loki nie jest dobry, nigdy nie był i nigdy nie będzie. Był sobą.
- Nie mogę niczego naprawić, ale chcę zrobić coś, żebyś... żeby było, jak kiedyś. Przed tym, zanim wiedziałaś, jaki jestem. - Powoli i ostrożnie objął ją w pasie. Nie mógł uwierzyć, że tak bardzo można się stęsknić za czułym dotykiem. Ale tym razem Lana nie odwzajemniła gestu. Siedziała sztywno wyprostowana, nie zdradzając, co teraz czuje.
- To nie jest możliwe. Nie cofniemy się w czasie, przykro mi.
- Nie musimy cofać się w czasie. Powiedz mi tylko, co mam zrobić, Lano. Proszę. Jesteś jedyną osobą, dla której...
- Zamknij się - warknęła, czując, jak pod powieki znów wkrada się znana jej z ostatnich dni wilgoć. Nie miała zamiaru słuchać tych bzdur, w które tak łatwo się wierzy, a potem tak trudno jest je znieść. Odsunąć się od niego nie było łatwo, ale musiała to zrobić, jeśli chciała ujść z tego cało.
- Odejdź, Loki - poprosiła słabym głosem.
- Dobrze - odpowiedział. - Tak będzie lepiej?
- Będzie. Dobranoc. - Pożegnał ją smutnym spojrzeniem. Po raz pierwszy w życiu wiedział, że jego cierpienie jest zasłużone. Długo pracował, by doprowadzić do tego, co między nimi było. A przecież przybył na tę planetę w innym celu, nie miał jej spotkać. Nie tego chciał. Nie tak miało być...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny rozdział ! Trochę żal mi Lokiego :/ Czekam na następny rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńOby Pepper się nie udało ich rozdzielić! ;( Stark jak zawsze rzuca spojrzenia i te jego teksty, które wprost uwielbiam hhahah !!;D A Lana niech wyruszy z Lokim do Asgardu ^^ Będę czekać na następny odcinek z dużą niecierpliwością ;)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWrzucaj następny rozdział, bo już tu nie wytrzymuje z niecierpliwości ;((
OdpowiedzUsuńEhh Loki musi wszystko naprawić
OdpowiedzUsuńJeju lubię takie nostalgie między parami ... ponieważ zaraz po nich następuje coś miłego i ciepłego ♥
OdpowiedzUsuń