wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 24

  24. Dużo Willa. Chciałabym Was zapoznać z tą postacią, jako że nie będzie ona bez znaczenia. Już nie jest, choć to bardziej przez fakt tego, co  o nim wiemy niż tego, co robi. Obiecuję Wam to jednak rozwinąć.


"Jeżeli za­leczę choć jed­no serce, nie będę żyła na próżno."
~ Emily Dickinson


  Tuż przed tym, jak opuściła siedzibę TARCZY odebrała swój nowy identyfikator, tym razem informujący o tym, że została wcielona do projektu Avengers, jak wcześniej przewidział Tony. Pepper w ogóle nie chciała, by Lana wracała do domu, twierdząc, że może być zbyt przytłoczona tym wszystkim, ale Lana obiecała, że pojawi się w siedzibie niedługo, więc w końcu dała za wygraną.
Gdy wróciła, jej samochód (zapewne za pośrednictwem TARCZY) znalazł się już pod jej domem. Uśmiechnęła się do siebie - tyle dobrego, że przynajmniej nie będzie musiała kombinować, jak się dostać do Lasu Północnego, by go stamtąd zabrać.
Zmęczona i przygnębiona dotarła wreszcie do drzwi, za którymi miał ją czekać upragniony spokój. Jednak los jak zwykle spłatał jej figla. Tym razem w postaci Willa.
 - To on! - wykrzyknął chłopak. - To ten cały Loki zniszczył oddział w szpitalu! Musisz szybko zgłosić się na policję. To na pewno on, zdjęcia z ulicznej kamery są we wszystkich gazetach...
  - Will...
 - Później mi wszystko opowiesz, teraz chodź na komisariat.
  - Posłuchaj...
 - Lana, nie mamy czasu. To groźny przestępca i...
 - Will! - krzyknęła i zatrzymała go. - Wiem. Wiedziałam o tym. Byłam przy szpitalu, a Loki został już  uwięziony, tyle, że nie przez policję. Oni nic tu nie zdziałają.
 - Byłaś przy tym szpitalu? - spytał bezmyślnie, otępiony tą wiedzą. Miał nadzieję, że to tylko ponury żart. Jednak wszystko wskazywało na to, że Lana mówiła całkiem poważnie. Chyba właśnie to spowodowało, że jego nogi nagle stały się miękkie, a puls osłabł do absolutnego minimum. Poczuł się winny  -  obiecał jej, niedługo po śmierci jej taty, że zawsze będzie przy niej i dopilnuje, by nic jej się nie stało, a tymczasem dopuścił do tego, by znalazła się blisko płonącego szpitala, osaczonego przez psychopatycznego mordercę.
 - Chodź, wejdziemy do domu i wszystko ci opowiem. Będziesz musiał usiąść i uwierzyć, że nie zwariowałam.

 Opowiedzenie Willowi wszystkiego, co miało miejsce od momentu spotkania Lokiego feralnej nocy zajęło jej sporo czasu i kosztowało wiele trudu. Aby nie chciał zawieźć jej do dobrego psychologa musiała mu pokazać legitymacje z TARCZY i podać kilka nazwisk, które uwiarygodniły opowieść. Gdy jednak doszła do momentu zyskania przez siebie niezwykłych boskich mocy, Will nie wytrzymał. Wstał i złapał ją za ramiona, przy czym sam był blady i szczerze przerażony. 
 - Jak mogłaś się na to wszystko zgodzić? Dlaczego pozwoliłaś mu zostać? Lana, opamiętaj się!
 - Chciałam go ratować.
 - JEGO?! Chciałaś ratować zwyrodnialca, bestię i mordercę?! Czy ty naprawdę uwierzyłaś, że to coś godne jest ludzkiej troski?
 - Nie znasz go - powiedziała z wyrzutem. - On też wiele wycierpiał, to dlatego jest jaki jest.
 - Nic, powtarzam NIC nie daje mu prawa do mordowania niewinnych ludzi, choćby doświadczył najstraszliwszych krzywd na świecie.
 - Wiem, Will, ale postaraj się mnie zrozumieć. Kiedy poznałam jego historię, kiedy dowiedziałam się, jak został oszukany... Jego nikt nie nauczył żyć, Will. On zniósł naprawdę koszmarne cierpienie.
  - To ty mnie zrozum. Ty też nie znasz matki, a ojca straciłaś będąc bardzo młodą osobą i jakoś nie zamierzasz mordować ludzi dla zabawy! - Nie miała pojęcia, co na to odpowiedzieć. Jakakolwiek odpowiedź sprawiłaby jej ból.
 - Nie usprawiedliwiam go - rzekła, pomijając kwestię jej rodziców.  - Nie pojmuję tego, co robi i powiedziałam mu, co o tym myślę, możesz być pewien, że bardzo dosadnie, ale... wiesz, że muszę to zrobić i wiesz, dlaczego. Muszę go uratować.
 - Wiem, dlaczego - powiedział, już całkiem spokojnie. To, o czym mówiła, to był ważny argument. Lana prosiła ojca, żeby nie zostawiał jej samej, żeby nie narażał życia w wojnie, a on tuż przed wyjazdem na misję, podczas której zginął, pożegnał się z nią mówiąc, że musi jechać, bo według niego najwyższą świętością w życiu człowieka jest uratować istnienie. Roger Hayes był bardzo mądrym człowiekiem i pomimo tego, że był żołnierzem, a jego zadaniem było walczyć, nigdy nie zawładnęła nim chęć zwycięstwa dla zasady, dla wyższości... Robił, co mógł, by walka była słuszna, a cel nie uświęcał środków. To dlatego Lana chciała za wszelką cenę ocalić tego bydlaka, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
- Już rozumiesz?  - spytała z nadzieją.
 - Rozumiem - odparł - ale zastanów się, czy o to mu chodziło. Bał się o ciebie, gdy zaczęliśmy razem trenować to głupie karate. Gdyby dowiedział się, z kim przebywasz, nie wytrzymałby takiego strachu.
 - Myślę, że właśnie o to mu chodziło. Żeby nie bać się ryzyka, choćby było widoczne, jak na dłoni. - Will nie mógł się z tym kłócić. Była prawdziwą córką swojego ojca.
 - Mam nadzieję, że wiesz, co robisz - powiedział, całując ją przy tym  w czubek głowy. - Bądź ostrożna. I jeżeli on ma się tu zaraz zjawić, to chyba powinienem już pójść.
  - Nie musisz wychodzić.
 - Nie chcę się z nim spotkać, wybacz. Gdyby coś było nie tak, wiesz, gdzie mnie szukać.
 - Jasne - odparła, po czym odprowadziła go do drzwi. Potem czekała, spoglądając w okno, ale jednocześnie bała się dostrzec oznak, że Loki pojawił się blisko niej. Wciąż nie potrafiła mu wybaczyć okrucieństwa, ale była pewna i wierzyła głęboko, że największa sztuka to potrafić wybaczyć, nie zapominając.
 W końcu, po prawie godzinie, w mdłym świetle ulicznych latarni, jakby znikąd pojawiła się znajoma postać, dzierżąca w dłoni sporej wielkości przedmiot, którym bez wątpienia był Mjolnir. Lana otworzyła przed nim drzwi, zachowując kamienną twarz. Loki nie odezwał się aż do momentu, w którym wyraźnie tego oczekiwała. Bez zbędnych wstępów, bez grzeczności i żałosnej w tym przypadku egzaltacji przeszedł do rzeczy.
 - Posiadasz wielkie moce, możesz walczyć na równi z bogami, masz w swoich rękach siłę, której nie mają ludzie, a więc w świetle pomyślunku Asgardczyków jesteś półboginią. Wstęp do Asgardu mają bogowie, półbogowie lub zasłużeni wojowie. Wobec tego masz prawo się tam znaleźć.
 - Co? - wypaliła, gdy dotarło do niej, o czym Loki właściwie mówi.
 - Mam opuścić Ziemię, zostawić wszystko, co znam i... po prostu przenieść się na drugi koniec kosmosu? Nie, ty chyba oszalałeś.
 - Wolisz, żeby tu wykorzystano cię jako broń?
 - Ty też tak mnie wykorzystasz! Przecież wiem, że będziesz prowadził wojnę z Jottunheim.
 - Ale nie zmuszę cię do udziału w niej. Jeśli chcesz, zabiorę cię do Asgardu po wojnie - zaproponował, całkiem poważnie. Lana stała, otumaniona, wpatrzona w niego z istnym szokiem. To NIEMOŻLIWE.
  - Nie mogę...
  - Możesz wszystko. Kwestią stojącą pod znakiem zapytania jest tylko twoja chęć.  - Wstał i zrównał się z nią. Gdy był tak blisko, trudniej było mu ją okłamać. To dlatego wolał być tutaj.
 - Nawet gdybym chciała... Loki, nie będę potrafiła się tam odnaleźć. To królestwo pradawnych istot, bogów, którzy żyją tam od zawsze, a ja, mimo wszystko, jestem tylko człowiekiem.
 - Wszystko da się zrobić. Pomogę ci. Wystarczy mi tylko jedno twoje słowo. - I oto nastał moment,  w którym jedno słowo ma zmienić całkowicie bieg wydarzeń. Bała się. Umiała podejmować ważne decyzje, ale ta decyzja miała tyczyć się... życia w innym świecie. W świecie, do którego żaden człowiek nie ma dostępu.
 - Daj mi czas - poprosiła.
 - Dobrze. Ale nie mam go wiele. Muszę wracać, Lano. - Chciał odgarnąć włosy z jej twarzy, ale nie pozwoliła mu się dotknąć. To, co planował, nie zmyło jego win. Nic ich nigdy nie zmyje, tego była pewna. Miała wrażenie, że nawet w deszczu swoich uczuć względem niego, na jego twarzy nadal będą widoczne inne mokre ślady, niemające nic wspólnego z owym deszczem.
  - Już nie będzie jak wcześniej, prawda? - spytał.
 - Zbyt wiele się zmieniło.
 - Poznałaś moją prawdziwą twarz - parsknął nieco smutnym śmiechem.
 -  Nie. Pewnie tylko poznałam swoje nowe oblicze wobec takiej sytuacji.  - To mówiąc posłała mu uśmiech kojący przez chwilę wszystkie rany w jego duszy. Tylko na chwilę. Ale ta właśnie chwila była cenniejsza niż najwspanialsze lata.

7 komentarzy:

  1. Wow! Tym to już mnie całkiem zaskoczyłaś, przeniesienie się do Asgardu? Mogą być tego pewne koszta względem Lany, ale ciekawe co wybierze... Odcinek nieźle mnie wchłonął i czekam na nexta! Pozdrawiam.!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, jak mogę, żeby nie było nudno ;) A że czasem się udaje, to bardzo się cieszę. Postaram się szybko napisać.
      Pozdrówki!

      Usuń
  2. A myślalam ze juz o Willu zapomnialas. I Loki taki jakis nieporadny momentami. Cute. A co do Willa to go nie lubie, i ty bardzo dobrze wiesz czemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhhh pieprzyc Willa, chodzmy do Asgardu.
      Soryyy nie moglam sie powstrzzymac :>

      Usuń
  3. Świetny blog !! Czytam juz któreś Twoje opowiadanie i choć dopiero teraz postanowiłam skomentować to wiedz, że naprawdę bardzo podoba mi sie Twój styl. Masz lekkie pióro, że tak powiem ;) i przyjemnie sie czyta. Czekam na rozwój wydarzeń :))
    Jakbyś miała czas i chęci to zapraszam Cię takze do mnie - poezja, nie wiem czy preferujesz ;)
    http://wiersze-blekitna.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam i obiecuje, że będę wierną czytelniczką :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Niech Lana się zgodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam , że zrobisz wszystko , żeby Lena mogła dostać się do Asgardu :3 nie mam Ci tego za złe - wręcz przeciwnie ! =}

    OdpowiedzUsuń